W ostatnich miesiącach coraz częściej słyszymy o zatruciach dopalaczami. Choć temat był już obecny w mediach kilka lat temu, dziś powraca ze zdwojoną siłą. Statystyki pokazują, że liczba takich przypadków wyraźnie wzrosła – i to nie tylko wśród dorosłych, ale niestety także wśród dzieci. Coraz więcej młodych ludzi sięga po nieznane substancje, często nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo są niebezpieczne.
Największy problem widać w dwóch województwach – lubuskim i małopolskim. Tam zatrucia pojawiają się znacznie częściej niż w innych częściach Polski. Eksperci ostrzegają, że te regiony mogą być szczególnie narażone ze względu na łatwiejszy dostęp do nielegalnych używek, ale też słabsze działania prewencyjne i edukacyjne. To niepokojące, zwłaszcza że skala problemu rośnie z roku na rok.
Choć najwięcej zatruć dotyczy mężczyzn w wieku około 30–40 lat, to lekarze mówią jasno – coraz częściej trafiają do nich dzieci, które eksperymentują z dopalaczami. W 2024 roku takich przypadków było aż 92. Dzieci i nastolatkowie często nie mają świadomości, co dokładnie biorą, a internetowe sklepy i media społecznościowe tylko ułatwiają im dostęp do tych substancji.
Problem polega też na tym, że skład dopalaczy zmienia się tak szybko, że lekarze i ratownicy medyczni mają ogromny problem z odpowiednim reagowaniem. Każda nowa wersja może mieć inne skutki – od utraty przytomności po uszkodzenia mózgu czy serca. A producenci tych środków robią wszystko, by ominąć prawo i sprzedać je jako „niewinne” produkty kolekcjonerskie czy kadzidełka.
To nie czas na lekceważenie problemu. Potrzebujemy więcej edukacji, kampanii informacyjnych i lepszego systemu reagowania na tego typu zagrożenia. Bo choć dopalacze mogą wydawać się chwilową rozrywką, dla wielu kończą się tragicznie – czasem nawet śmiercią.
Wysłaliśmy pytania do Komendy Wojewódzkkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim – po otrzymaniu odpowiedzi opublikujemy kolejny tekst
Komentarze (0)