Każdy, kto kiedykolwiek planował podróż życia, wie, jak wielkie znaczenie ma odpowiednio przygotowany pojazd. Dla wielu podróżujących marzeniem jest własny kamper, idealnie dopasowany do ich potrzeb i gotowy na wszelkie przygody. Niestety, dla niektórych osób spełnienie tego marzenia staje się koszmarem. Tak właśnie było w przypadku internautki, która opisała swoją historię na facebooku.
Na początku firma wydawała się rzetelna, a właściciel sprawiał wrażenie osoby kompetentnej i rzetelnej. Internautka, pani Marta zanim powierzyła mu zabudowę swojego pojazdu, odwiedziła siedzibę firmy i była nastawiona jak najbardziej pozytywnie. Niestety, jak się okazało, zaufanie firmie było wielkim błędem.
Musieli zamieszkać w warsztacie, żeby pilnować prac
Pojazd miał być gotowy w dziewięć miesięcy według początkowych ustaleń, a został ukończony dopiero po dwóch latach i czterech miesiącach. Ostatecznie kobieta z mężem musiała zamieszkać w warsztacie Adventure Truck, aby upewnić się, że ich kamper wyjedzie z warsztatu pana Michała z jak najmniejszymi stratami. Brzmi to absurdalnie, ale takie były fakty. Doświadczenie tej podróżniczej pary okazało się traumatyczne, a zaufanie właścicielowi Adventure Truck było największą porażką w ich życiu.
Podczas licznych wizyt w firmie pan Michał pokazywał internautce elementy, które rzekomo zakupił dla niej, aby później prosić o kolejne zapłaty za zabudowę. Okazało się, że te elementy nie były jej. Były innych klientów, albo zostały zakupione dla niej, ale ostatecznie zamontowane w innych autach. Termin ukończenia projektu ciągle się przesuwał, a kontakt z panem Michałem urwał się, gdy przestał odpowiadać na wiadomości i telefony. Po przyjeździe do warsztatu okazało się, że różnica między tym, co zostało faktycznie wykonane, a kwotą wpłaconą przez klientów, wynosiła około 55 000 euro. Pan Michał oświadczył, że pieniądze zostały wydane na inne potrzeby firmy.
Niekończące się usterki
Początkowo para miała zamiar zgłosić sprawę na policję i do prokuratury, ale pan Michał prosił ich o szansę na dokończenie pracy. Niestety, 2 miesiące zamieniły się w 11 miesięcy, które spędzili mieszkając w warsztacie. Po wyjeździe z niego, pojazd miał jeszcze mnóstwo niedoróbek i usterek.
Niektóre problemy były bardzo poważne. Montaż okien był źle wykonany, przez co woda wchodziła do środka. System hydrauliczny był nieszczelny. Silnik przez wiele miesięcy nie odpalał z powodu źle zamontowanych kabli w rozruszniku. Auto wyszło też zdecydowanie za ciężkie, a pan Michał bagatelizował ten fakt. Co gorsza, wiele elementów zabudowy nie spełniało norm i przepisów, co uniemożliwiało homologację pojazdu. W końcu para musiała samodzielnie rozmontować niektóre z tych elementów.
Internautka ostrzega też innych. Pan Michał, który zdawał się być ekspertem, nie znał dokładnie przepisów dotyczących zabudowy aut. Ostatecznie para zdołała odebrać swój kamper, ale czekało ich jeszcze wiele poprawek i napraw. Mimo wszystko nie pozwolili, aby marzenie o własnym kamperze zostało zniszczone.
Komentarze (0)