24.04.2025

Nibylandia w polityce: Jak kandydaci na prezydenta obiecają nam świat z bajki

Michał Osial
Michał Osial
Polityka
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

W obecnej kampanii wyborczej kandydaci na prezydenta zabierają nas w podróż do krainy wiecznego dzieciństwa – Nibylandii, gdzie nie obowiązują żadne reguły, a rzeczywistość dostosowuje się do naszych marzeń. W tym magicznym świecie można mieć wszystko: potężną armię, najlepszą służbę zdrowia, zerowe podatki i lotniskowce – bez żadnych kompromisów, wyrzeczeń czy kosztów.

Problem w tym, że Nibylandia nie istnieje. A politycy, zamiast mówić o realnych wyzwaniach, takich jak demografia, mieszkania, czy dziura w budżecie, wolą snuć fantastyczne wizje, które nie mają pokrycia w rzeczywistości.

Polityczna Nibylandia: Kraina bez ograniczeń

Nibylandia to miejsce, w którym:

  • Polska ma mieć najsilniejszą armię w Europie – z lotniskowcami, łodziami podwodnymi i dronami napędzanymi sztuczną inteligencją.
  • Ochrona zdrowia ma działać jak w Niemczech i Singapurze – ale przy dwu-, a nawet trzykrotnie niższych nakładach.
  • Podatki dla rodzin mają zniknąć – a budżet państwa magicznie na tym nie ucierpi.
  • Energetyka jądrowa i reindustrializacja – powstaną w mgnieniu oka, mimo że dziś nie potrafimy nawet wybudować własnego samochodu.

W Nibylandii nie ma miejsca na trudne pytania:

  • Skąd wziąć pieniądze na te obietnice?
  • Jak pogodzić obniżki podatków z finansowaniem służby zdrowia i armii?
  • Dlaczego problemy mieszkaniowe, demografia czy niedofinansowanie edukacji nie są priorytetem?

Dlaczego politycy tak chętnie obiecują niemożliwe?

Powód jest prosty: jesteśmy zmęczeni. Po latach pandemii, inflacji, wojny u sąsiadów i ciągłych wyrzeczeń ludzie chcą usłyszeć, że można żyć łatwiej, lżej i bez ograniczeń. Politycy doskonale to wykorzystują, oferując iluzję prostych rozwiązań.

  • Rafał Trzaskowski obiecuje budowę nowego okręgu przemysłowego za 250 mld zł – choć prezydent nie ma narzędzi, by taki projekt zrealizować.
  • Sławomir Mentzen przekonuje, że służba zdrowia będzie działać jak w Singapurze, jeśli tylko kasy chorych zaczną konkurować – ignorując fakt, że Singapur wydaje na zdrowie znacznie więcej niż Polska.
  • Dariusz Wieczorek i Karol Nawrocki mówią o zniesieniu podatków dla rodzin, nie tłumacząc, jak państwo ma funkcjonować bez tych dochodów.

Tymczasem nieliczni politycy odważają się mówić o realnych problemach:

  • Marek Jakubiak przyznaje, że ambitne plany militarne mogą wymagać poboru.
  • Adrian Zandberg wskazuje, że przestarzała sieć energetyczna blokuje rozwój przemysłu.
  • Magdalena Biejat przypomina, że NFZ bez dodatkowych nakładów nie przestanie być w kryzysie.

Ale takie głosy toną w morzu bajkowych obietnic.

Co się stanie, gdy Nibylandia się skończy?

1 czerwca, po wyborach, drzwi do Nibylandii się zamkną. Wrócimy do rzeczywistości, w której:

  • Nie mamy wystarczającej liczby mieszkań, a młodzi nie mogą się usamodzielnić.
  • Służba zdrowia wciąż jest w kryzysie, a kolejki do lekarzy rosną.
  • Demografia jest katastrofalna, a system emerytalny – niewydolny.
  • Budżet państwa ma gigantyczne dziury, a politycy nie mają pomysłu, jak je załatać.

Zamiast słuchać bajek, powinniśmy domagać się od kandydatów konkretnych odpowiedzi:

  • Jak zamierzają finansować swoje obietnice?
  • Co zrobią z problemami, które już dziś są palące?
  • Dlaczego ich programy ignorują rzeczywiste kompetencje prezydenta?

Bo Nibylandia to tylko ucieczka od odpowiedzialności. A prawdziwe wyzwania wymagają dojrzałej debaty, a nie dziecięcych marzeń.

Czas obudzić się z tego snu.

Komentarze (0)