W obecnej kampanii wyborczej kandydaci na prezydenta zabierają nas w podróż do krainy wiecznego dzieciństwa – Nibylandii, gdzie nie obowiązują żadne reguły, a rzeczywistość dostosowuje się do naszych marzeń. W tym magicznym świecie można mieć wszystko: potężną armię, najlepszą służbę zdrowia, zerowe podatki i lotniskowce – bez żadnych kompromisów, wyrzeczeń czy kosztów.
Problem w tym, że Nibylandia nie istnieje. A politycy, zamiast mówić o realnych wyzwaniach, takich jak demografia, mieszkania, czy dziura w budżecie, wolą snuć fantastyczne wizje, które nie mają pokrycia w rzeczywistości.
Polityczna Nibylandia: Kraina bez ograniczeń
Nibylandia to miejsce, w którym:
- Polska ma mieć najsilniejszą armię w Europie – z lotniskowcami, łodziami podwodnymi i dronami napędzanymi sztuczną inteligencją.
- Ochrona zdrowia ma działać jak w Niemczech i Singapurze – ale przy dwu-, a nawet trzykrotnie niższych nakładach.
- Podatki dla rodzin mają zniknąć – a budżet państwa magicznie na tym nie ucierpi.
- Energetyka jądrowa i reindustrializacja – powstaną w mgnieniu oka, mimo że dziś nie potrafimy nawet wybudować własnego samochodu.
W Nibylandii nie ma miejsca na trudne pytania:
- Skąd wziąć pieniądze na te obietnice?
- Jak pogodzić obniżki podatków z finansowaniem służby zdrowia i armii?
- Dlaczego problemy mieszkaniowe, demografia czy niedofinansowanie edukacji nie są priorytetem?
Dlaczego politycy tak chętnie obiecują niemożliwe?
Powód jest prosty: jesteśmy zmęczeni. Po latach pandemii, inflacji, wojny u sąsiadów i ciągłych wyrzeczeń ludzie chcą usłyszeć, że można żyć łatwiej, lżej i bez ograniczeń. Politycy doskonale to wykorzystują, oferując iluzję prostych rozwiązań.
- Rafał Trzaskowski obiecuje budowę nowego okręgu przemysłowego za 250 mld zł – choć prezydent nie ma narzędzi, by taki projekt zrealizować.
- Sławomir Mentzen przekonuje, że służba zdrowia będzie działać jak w Singapurze, jeśli tylko kasy chorych zaczną konkurować – ignorując fakt, że Singapur wydaje na zdrowie znacznie więcej niż Polska.
- Dariusz Wieczorek i Karol Nawrocki mówią o zniesieniu podatków dla rodzin, nie tłumacząc, jak państwo ma funkcjonować bez tych dochodów.
Tymczasem nieliczni politycy odważają się mówić o realnych problemach:
- Marek Jakubiak przyznaje, że ambitne plany militarne mogą wymagać poboru.
- Adrian Zandberg wskazuje, że przestarzała sieć energetyczna blokuje rozwój przemysłu.
- Magdalena Biejat przypomina, że NFZ bez dodatkowych nakładów nie przestanie być w kryzysie.
Ale takie głosy toną w morzu bajkowych obietnic.
Co się stanie, gdy Nibylandia się skończy?
1 czerwca, po wyborach, drzwi do Nibylandii się zamkną. Wrócimy do rzeczywistości, w której:
- Nie mamy wystarczającej liczby mieszkań, a młodzi nie mogą się usamodzielnić.
- Służba zdrowia wciąż jest w kryzysie, a kolejki do lekarzy rosną.
- Demografia jest katastrofalna, a system emerytalny – niewydolny.
- Budżet państwa ma gigantyczne dziury, a politycy nie mają pomysłu, jak je załatać.
Zamiast słuchać bajek, powinniśmy domagać się od kandydatów konkretnych odpowiedzi:
- Jak zamierzają finansować swoje obietnice?
- Co zrobią z problemami, które już dziś są palące?
- Dlaczego ich programy ignorują rzeczywiste kompetencje prezydenta?
Bo Nibylandia to tylko ucieczka od odpowiedzialności. A prawdziwe wyzwania wymagają dojrzałej debaty, a nie dziecięcych marzeń.
Czas obudzić się z tego snu.
Komentarze (0)