W walce z piratami drogowymi kraje europejskie coraz śmielej sięgają po nowoczesne technologie. Liderem w tej dziedzinie okazują się Włochy, które z imponującą liczbą ponad 6 tysięcy fotoradarów biją na głowę resztę kontynentu. Dla porównania – Polska, choć mierzy się z wieloma poważnymi problemami drogowymi, wciąż ma skromną liczbę urządzeń kontrolujących kierowców.
Według najnowszych danych, Włochy dysponują aż 6 141 fotoradarami, 121 urządzeniami rejestrującymi zarówno prędkość, jak i przejazd na czerwonym świetle oraz 1 611 punktami kontrolującymi właśnie takie przejazdy. Na drugim miejscu znalazła się Wielka Brytania z 3 881 fotoradarami i 940 urządzeniami pozostałych typów. Niemcy, choć z mniejszą liczbą niż Brytyjczycy, wciąż utrzymują solidną pozycję – to 3 799 fotoradarów, 387 urządzeń typu „mix” i 346 kamer na światłach.
Na tle tych statystyk Polska wypada blado. Obecnie system CANARD (Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym) dysponuje zaledwie 474 fotoradarami, 50 kamerami rejestrującymi przejazd na czerwonym świetle, 5 urządzeniami na przejazdach kolejowych i 71 odcinkowymi pomiarami prędkości. W planach do 2026 roku przewiduje się instalację dodatkowych 128 urządzeń, z czego 70 to nowe fotoradary, a 43 – nowe odcinkowe pomiary prędkości.
Eksperci zwracają uwagę nie tylko na różnice ilościowe, ale także systemowe. Jak zauważają internauci, w Niemczech kierowcy nie są ostrzegani przed fotoradarami znakami, jak to ma miejsce w Polsce. „U naszych zachodnich sąsiadów wychodzi się z założenia, że przepisów należy przestrzegać zawsze i wszędzie, a nie tylko wtedy, gdy wiadomo, że gdzieś stoi kamera” – czytamy w jednym z komentarzy.
Choć wzrost liczby urządzeń w Polsce może napawać umiarkowanym optymizmem, wciąż pozostaje pytanie: czy zwiększenie liczby fotoradarów realnie poprawi bezpieczeństwo na drogach, czy też stanie się jedynie narzędziem do karania? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać do 2026 roku – wtedy zakończy się aktualna rozbudowa systemu CANARD.
Komentarze (0)