Ostatnia decyzja prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, dotycząca zakazu eksponowania symboli religijnych w stołecznych urzędach, wzbudziła lawinę dyskusji i kontrowersji. Choć cel rozporządzenia, czyli walka z dyskryminacją, jest szlachetny, to sposób jego realizacji budzi uzasadnione obawy. Gubi się w tym nawet rzeczniczka ratusza.
Nowe przepisy nakazujące urzędnikom szanowanie praw związków jednopłciowych oraz stosowanie neutralnych form językowych mogą wydawać się nadmiernie ingerujące w życie prywatne i naruszające swobodę wypowiedzi. Właściwie dostosowane komunikowanie się z petentami jest ważne, ale czy narzucanie określonych zaimków to właściwa droga do tolerancji?
Najbardziej dyskusyjnym punktem jest jednak zakaz eksponowania symboli religijnych w urzędach. Decyzja o usunięciu krzyży czy innych symboli religijnych wydaje się być nadmiernie radykalna i może prowadzić do poczucia braku szacunku dla tradycji i wartości religijnych wielu obywateli.
Urzędnicy mają również obowiązek stosowania takich formuł językowych czy zaimków, które preferuje dana osoba. Zalecono również, aby nie używać zwrotów wskazujących na płeć (np. mieszkaniec, mieszkanka). W zamian należy używać zwrotów neutralnych płciowo np. osoby zamieszkujące Warszawę. Zapomniała chyba o tym rzeczniczka ratusza Monika Beuth.
Data jest przypadkowa. Jest to kolejny krok w budowaniu miasta, które troszczy się o wszystkich swoich mieszkańców i mieszkanki. Warszawa jest pierwszym miastem w Polsce, które przyjęło taki dokument.
– powiedziała Monika Beuth.
Komentarze (0)