Oficjalnie niemal nic nie posiada. Według dokumentów - ślubna obrączka, piłkarski strój i kilkadziesiąt złotych na koncie. A jednak Robert Bąkiewicz żyje wygodnie, porusza się terenówką, korzysta z nieruchomości i wciąż jest aktywny publicznie. Ścigają go komornicy, toczy liczne sprawy sądowe, ale struktura powiązań fundacyjno-partyjnych, którą zbudował przy wsparciu poprzedniej władzy, działa jak finansowa tarcza.
„Biedny jak mysz kościelna”… na papierze
Latem 2024 roku Bąkiewicz, były organizator Marszu Niepodległości – przekonywał komorników, że jest zupełnie bez środków do życia. Nie ma samochodu, sprzętów domowych ani pracy. Mieszka – jak twierdzi – u teściów, a jedyne wartościowe przedmioty to obrączka i komplet sportowy. Na koncie: 26,59 zł.
Jednocześnie jednak prowadzi aktywne życie polityczne, część czasu spędza w ośrodku Straży Narodowej w Otwocku, a do dyspozycji ma specjalistycznego pick-upa. Jak twierdzą jego byli współpracownicy, to nie pierwszy raz, gdy kreuje się na bankruta, by uniknąć wierzycieli.
Długi rosną, spraw przybywa
Bąkiewicz przegrał procesy m.in. z „Gazetą Wyborczą” i aktywistką Katarzyną Augustynek („Babcią Kasią”). Unika zapłaty zadośćuczynień i kosztów sądowych.
Ma także otwarte postępowania związane m.in. z:
- nawoływaniem do przemocy politycznej („napalm na przeciwników”),
 - znieważeniem funkcjonariuszy,
 - naruszeniem przepisów wyborczych,
 - działalnością fundacyjną jego środowiska.
 
Mimo to stać go na prawników – reprezentuje go kilku adwokatów, w tym związani z konserwatywnymi organizacjami.
Najważniejszy majątek? Nie własny
Kluczem do fenomenu Bąkiewicza są pieniądze publiczne, które za rządów PiS trafiły do jego organizacji. W sumie ok. 13 mln zł z Funduszu Patriotycznego i innych programów. Te środki pozwoliły zbudować sieć fundacji i stowarzyszeń, które – choć formalnie niezależne – są z nim powiązane.
W ich posiadaniu znajdują się m.in.:
- ośrodek leśny w Otwocku (prawie 9 tys. m² terenu, kilka budynków),
 - mieszkanie w Pruszkowie,
 - samochody terenowe i bus.
 
To z ich majątku korzysta, jednocześnie formalnie nic nie posiadając.
Sprytna konstrukcja prawna
Eksperci wskazują, że przepisy uniemożliwiają komornikom zlicytowanie majątku fundacji czy stowarzyszenia, nawet jeśli ich lider korzysta z niego prywatnie. Po zmianach prawa w 2019 roku takie sytuacje stały się częstsze – i legalnie trudne do podważenia.
Bąkiewicz więc żyje jak beneficjent systemu, który stworzył – i który przez lata finansowała władza, mając w nim wygodnego sojusznika politycznego.
Był „zbawicielem narodu”, został problemem
Narodowe środowiska odwróciły się od niego – zarzucają mu przywłaszczenie środków i „sprzedanie się PiS-owi”. Po odsunięciu go z Marszu Niepodległości nowy zarząd miał odziedziczyć ok. 300 tys. zł długu i niejasne rozliczenia „zaliczek”.
Prokuratura bada część wątków, ale tempo śledztw jest powolne. Tymczasem Bąkiewicz wciąż prowadzi zbiórki i działalność, którą sam – półżartem, pół serio – porównuje do bankructw wielkich kapitalistów.
Symbol nowej epoki politycznych grantów
W polskiej polityce Bąkiewicz stał się symbolem: człowieka, który na politycznym sojuszu z władzą zbudował finansową fortecę odporną na egzekucję długów. Choć oficjalnie nic nie ma, korzysta z milionów, które jego organizacje otrzymały jako „obrońcy patriotyzmu”.
Dziś, gdy państwo próbuje odzyskać te pieniądze, Bąkiewicz ma czas, prawników i nieruszalny majątek – tylko że nie własny.
Czy odpowie za sposób wykorzystania publicznych środków? To zależy już od prokuratury i sądów. Na razie jednak jego finansowy pancerz działa bez zarzutu.

          
        
        
        
        
        
        
        
        
        
Komentarze (0)