06.11.2025

Wietnamska mafia, duchowny „bankier” i miliardy z Wólki Kosowskiej

Rafał Dobrzyński
Rafał Dobrzyński
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

W cieniu warszawskiej metropolii funkcjonuje miejsce, które od lat budzi zainteresowanie polskich służb oraz dziennikarzy śledczych. Wólka Kosowska - ogromne centrum handlowe pełne hurtowni, magazynów i tymczasowych biur - od dawna jest opisywana jako przestrzeń, w której legalny biznes przenika się z działalnością zorganizowanych grup przestępczych. Dziennikarka TOK FM, Anna Sobolewska, od lat bada funkcjonowanie wietnamskich i chińskich sieci przestępczych, które - według jej ustaleń - generują w Polsce miliardy złotych z nielegalnej działalności.

W rozmowie w programie „Kulisy spraw” na Onecie reporterka ujawniła informacje o wielopoziomowym systemie prania pieniędzy, w który miały być zaangażowane m.in. podmioty religijne. W centrum jej śledztwa znalazła się postać duchownego Piotra N., którego dziennikarka określa jako jednego z „bankierów mafii”.

„Państwo w państwie”. Jak działa Wólka Kosowska

Jak podaje Sobolewska, skala podziemnego biznesu w Wólce Kosowskiej szacowana jest na gigantyczne kwoty: od 5 do nawet 10 miliardów złotych rocznie, w większości w gotówce. Dane te, według dziennikarki, pochodzą z nieoficjalnych ustaleń funkcjonariuszy Ministerstwa Finansów oraz Krajowej Administracji Skarbowej.

Główna część procederu ma dotyczyć sprowadzania odzieży z Azji bez cła i podatku VAT. Wokół legalnego handlu kwitnie jednak znacznie mroczniejsza działalność. Grupy przestępcze działające na miejscu mają zajmować się:

  • handlem ludźmi — także bardzo młodymi dziewczętami,
  • przemytem papierosów,
  • handlem narkotykami,
  • prowadzeniem nielegalnych kasyn,
  • organizowaniem plantacji marihuany,
  • eksploatacją nielegalnych pracowników.

Magazyny pełne towaru bywają – według rozmówców Sobolewskiej – również miejscami przetrzymywania osób zmuszanych do pracy lub wykorzystywanych seksualnie.

To państwo w państwie, gdzie służby zaglądają rzadko. Doskonała infrastruktura sprawia, że można tam ukrywać dosłownie wszystko

– mówi dziennikarka.

Triady, „bankierzy” i międzynarodowy przepływ pieniędzy

Sobolewska opowiada, że za przestępczym procederem stoją zorganizowane grupy, które przypominają klasyczne azjatyckie triady. Działają w wyspecjalizowanych strukturach: jedne sprowadzają towar, inne zajmują się jego dystrybucją, a jeszcze inne – praniem pieniędzy.

Po sprzedaży zostają góry gotówki, które trzeba wprowadzić do systemu bankowego. To zadanie dla tzw. bankierów mafii – grup, które konkurują ze sobą o prawo do obracania nielegalnym kapitałem i pobierania prowizji

– relacjonuje reporterka.

Pieniądze mają trafiać na konta w Chinach, Wietnamie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Co dzieje się z nimi później, pozostaje niewiadomą — nawet dla służb.

Wewnętrzna zmowa milczenia jest jednym z powodów, dla których śledztwa idą powoli. Potencjalni świadkowie boją się współpracy z organami ścigania, obawiając się brutalnych represji.

Konsekwencją zdrady bywa śmierć. Kary obejmują m.in. tortury czy zabójstwa przez utopienie lub uduszenie. To hermetyczne środowisko, którego struktura w zasadzie się nie zmienia

– słyszymy w programie.

Duchowny jako pośrednik. Związki wyznaniowe w procederze prania pieniędzy

Najbardziej zaskakujący wątek śledztwa Sobolewskiej dotyczy duchownego Piotra N., który – według jej ustaleń – miał odgrywać rolę „bankiera mafii”. Jako diakon i osoba związana z niszowymi związkami wyznaniowymi, miał dysponować narzędziami pozwalającymi na legalizowanie pieniędzy płynących z Wólki Kosowskiej.

Reporterka twierdzi, że ludzie z jego otoczenia posługiwali się oficjalnymi strukturami kościelnymi, aby:

  • przejmować kontrolę nad kościelnymi spółkami,
  • wyłudzać pełnomocnictwa,
  • importować towar na preferencyjnych zasadach,
  • zalegalizować pobyty cudzoziemców sprowadzanych do pracy.

Związki wyznaniowe są w Polsce traktowane jak instytucje zaufania publicznego – mogą korzystać m.in. z ulg podatkowych i specyficznych przywilejów. Zdaniem Sobolewskiej stwarza to warunki idealne do nadużyć.

To systemowa słabość. Państwo nie weryfikuje, czy dany kościół rzeczywiście działa w sferze religijnej. Związki wyznaniowe mają te same prawa bez względu na to, czy reprezentują realną wspólnotę czy tylko służą jako wehikuł do nielegalnych interesów

– podkreśla.

Groźby dla dziennikarki

Ustalenia Sobolewskiej wzbudziły nie tylko zainteresowanie opinii publicznej, ale także wrogość ze strony osób, które mogły czuć się zagrożone. Reporterka ujawnia, że wielokrotnie otrzymywała sugestie, iż kontynuowanie pracy nad sprawą może skończyć się dla niej tragicznie.

Słyszałam: „może pani dostać z automatu”. Albo: „szkoda by było, gdyby coś pani się stało”.
Ktoś powiedział mi nawet: „jak pani będzie grzebać dalej, zabiją i mnie, i panią”. Do dziś nie wiem, czy ta osoba sama się bała, czy próbowała mnie zastraszyć

– opowiada.

Jak mówi, jedna z najniebezpieczniejszych cech opisywanych grup jest ich transnarodowy charakter i olbrzymie zasoby finansowe, pozwalające im na przetrwanie i ekspansję mimo działań służb.

System, który nie działa

Sprawa pokazuje, jak skomplikowane jest ściganie przestępczości zorganizowanej w Polsce, zwłaszcza jeśli jej elementem stają się instytucje chronione przez prawo. W ocenie Sobolewskiej brakuje odpowiednich narzędzi do weryfikacji działalności związków wyznaniowych oraz mechanizmów zapobiegających ich wykorzystaniu do prania pieniędzy.

Mamy 191 zarejestrowanych związków wyznaniowych. Większość działa uczciwie. Ale sam fakt, że państwo przyznaje wszystkim identyczne prawa, otwiera drzwi dla tych, którzy szukają sposobu na legalizowanie ogromnych nielegalnych zysków

– zauważa.

Śledztwo Sobolewskiej rzuca światło na jeden z najbardziej złożonych i wielowątkowych procederów przestępczych w Polsce. Pokazuje, że pranie pieniędzy może odbywać się nie tylko w wyspecjalizowanych strukturach finansowych, lecz także z wykorzystaniem organizacji religijnych, które z założenia mają służyć celom duchowym.

Choć historia duchownego wskazywanego jako pośrednik w przestępczym łańcuchu pozostaje wciąż w dużej mierze w sferze ustaleń dziennikarskich i działań służb, sam obraz zjawiska jest alarmujący.

To opowieść nie tylko o mafii i pieniądzach, lecz także o systemowych lukach, dzięki którym zorganizowane grupy mogą działać niemal bezkarnie – oraz o tych, którzy ryzykują własnym bezpieczeństwem, by te mechanizmy ujawnić.

Komentarze (0)