01.08.2025

Już oficjalnie. Ukraiński jako drugi język w szkołach

Dorian Skrzypnik
Dorian Skrzypnik
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło możliwość nauczania języka ukraińskiego jako drugiego języka obcego w klasach 7 i 8 szkół podstawowych. Choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to tylko techniczna zmiana, sprawa ma znacznie głębszy wymiar i rodzi konkretne pytania o kierunek, w którym zmierza polska oświata.

Nowy program został oficjalnie zaprezentowany 25 lipca, przy wsparciu Ambasady Ukrainy w Warszawie oraz Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Autorem podstawy programowej jest Pawło Lewczuk, pracownik Polskiej Akademii Nauk. Można więc powiedzieć, że projekt – choć formalnie zatwierdzony przez polskie instytucje – powstał pod silnym wpływem strony ukraińskiej.

Kto i kiedy może wprowadzić język ukraiński w szkole?

Zgodnie z przepisami, szkoły mogą prowadzić naukę języka ukraińskiego, jeśli:

  • z takim wnioskiem wystąpią rodzice uczniów,
  • znajdzie się nauczyciel, który poprowadzi zajęcia,
  • dyrektor oraz organ prowadzący szkołę wyrażą zgodę.

Brzmi to dość niewinnie – na zasadzie „kto chce, ten może”. Ale w praktyce oznacza to, że każda szkoła w Polsce, nawet w małym mieście czy na wsi, może zostać zobowiązana do zapewnienia warunków do nauki języka ukraińskiego. Wystarczy kilka podpisów i odrobina nacisku – a tych wniosków może być coraz więcej.

Ambasada Ukrainy już w marcu 2025 roku zaapelowała do rodziców o składanie takich wniosków. Co więcej – w razie trudności zachęca, by kontaktować się bezpośrednio z ambasadą. Czyli obce państwo otwarcie angażuje się w działania wewnętrzne polskiego systemu edukacji. I to już nie jest błaha sprawa.

Ukraiński jako język na egzaminie? To już nie żart

Podczas spotkania ministrów edukacji Polski i Ukrainy omawiano także pomysł, by język ukraiński trafił na listę języków, z których można zdawać egzamin ósmoklasisty. Pomysł ten może zostać wcielony w życie w ramach reformy edukacji planowanej na lata 2026–2027.

Warto zadać pytanie: czy w polskiej szkole publicznej priorytetem nie powinno być nauczanie języka polskiego, historii i tożsamości narodowej, zamiast dostosowywania systemu egzaminacyjnego do uczniów z innego kraju?

Miliony uczniów i miliardy złotych

Według oficjalnych danych, w polskich szkołach uczy się już ponad 150 tysięcy dzieci z Ukrainy. Liczba ta cały czas rośnie. W przedszkolach – kolejne dziesiątki tysięcy. To oznacza potężne wyzwanie dla polskich nauczycieli, szkół, samorządów i całego systemu. Ale zamiast dyskusji o realnym wsparciu dla przeciążonych placówek, pojawiają się nowe obowiązki – teraz także związane z językiem ukraińskim.

Tymczasem rząd uruchomił program „Przyjazna szkoła”, w którym przewidziano niemal pół miliarda złotych (ze środków unijnych) na zatrudnienie asystentów międzykulturowych i szkolenia kadry oświatowej w zakresie integracji cudzoziemców. Z założenia – pomocna inicjatywa. W praktyce? Kolejny krok w stronę rozbudowy wielokulturowego systemu, który coraz bardziej odsuwa się od narodowego modelu wychowania.

Dokąd zmierza polska szkoła?

Oczywiście – nikt nie kwestionuje potrzeby pomocy dzieciom, które uciekły przed wojną. Ale czym innym jest wsparcie, a czym innym – stopniowa zmiana priorytetów w polskich szkołach. Bo jeśli dziś wprowadza się język ukraiński jako opcję, jutro może się on stać obowiązkiem. A potem – normą.

Pytanie brzmi: czy polscy uczniowie nie zostaną zepchnięci na boczny tor we własnym kraju? I czy nasze szkoły będą jeszcze w przyszłości miejscem budowania wspólnoty narodowej, czy już tylko przestrzenią do zaspokajania międzynarodowych oczekiwań?

Komentarze (1)

Skomentuj polski sługus Anuluj pisanie odpowiedzi