Kizo otwarcie przyznał, że nie chce już brać udziału w freak fightach. Raper wspomina początki FAME MMA i zauważa, jak bardzo zmieniły się realia tych gal. Jego zdaniem dziś to zawodnicy bardziej potrzebują federacji niż odwrotnie, a freak fighting stał się pełnoprawnym zawodem.
W rozmowie podkreślił, że nie jest to już jego bajka, a co więcej – nie musi się w to angażować.
Jak brałem w tym udział, to były początki FAME, gdzie ludzie uznawali to za największą patologię. Ja uważam, że jak wtedy tam byłem, to była profesjonalna gala w porównaniu do tego, co dzieje się teraz
– powiedział raper.
Według Kizo przez lata zasady rządzące freak fightami mocno się zmieniły. Kiedyś to organizacje potrzebowały znanych osób, by budować swoją popularność. Dziś sytuacja wygląda odwrotnie – to zawodnicy bardziej potrzebują takich gal, by zarabiać i utrzymywać się na powierzchni.
Dzisiaj ci ludzie potrzebują tam walczyć, dzięki temu żyją. Kiedyś to FAME potrzebował nas, teraz to ludzie potrzebują FAME
– dodał.
Raper zauważył też, że w Polsce freak fighty stały się tak popularne, że można mówić o nowym zawodzie – freakfighterze. To już nie tylko sposób na jednorazowy zarobek czy przygodę, ale pełnoprawna ścieżka kariery dla wielu uczestników. Polscy widzowie pokochali ten format, a gale regularnie biją rekordy oglądalności i generują ogromne zyski.
Choć freak fighty cieszą się popularnością, nie brakuje też krytyki. Wiele osób uważa, że stały się one zbyt skomercjalizowane, a ich poziom mocno spadł. Co więcej, temat coraz częściej pojawia się w debacie publicznej – niektórzy politycy sugerują nawet, że państwo powinno się tym zająć. Na razie jednak nic nie wskazuje na to, by freak fighty miały zniknąć z polskiej sceny.
Komentarze (0)