Piotr Szumlewicz, lider Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa i kandydat na prezydenta RP, zaprezentował program wsparcia dla właścicieli zwierząt domowych, który – choć brzmi szlachetnie – jest propozycją, jakiej jeszcze nie widzieliśmy w polskiej polityce. „Kto da więcej?” – można by zapytać, gdybyśmy mówili o licytacji na wiejskim jarmarku, a nie o pomyśle na zarządzanie państwowym budżetem.
500 zł dla każdego pupila – weterynaryjny 500+?
Pierwsza część programu Szumlewicza zakłada refundację leczenia zwierząt domowych do wysokości 500 zł rocznie. Budżet państwa miałby więc dołożyć się do szczepień, odrobaczania, a być może także do manikiuru kota czy terapii psychologicznej psa, który zmaga się z traumą po noworocznych fajerwerkach.
W praktyce oznaczałoby to, że ministerstwo zdrowia, które ma już pełne ręce roboty z rozwiązywaniem kryzysów w służbie zdrowia ludzi, musiałoby teraz negocjować z weterynarzami. Cóż, być może kolejki w szpitalach będą jeszcze dłuższe, ale za to pupile będą zdrowe i odrobaczone. „Zdrowy pies, zdrowy obywatel” – mógłby brzmieć slogan kampanii.
Urlop opiekuńczy na zwierzaka
Druga propozycja lidera Związkowej Alternatywy to dwa dni płatnego urlopu rocznie na opiekę nad chorym zwierzęciem. Brzmi wspaniale, prawda? Wyobraźmy sobie: kotek ma grypę, a pan Janek z działu IT dzwoni do szefa i tłumaczy, że nie może przyjść do pracy, bo „Burek wymiotuje, a weterynarz przepisał mu zastrzyki”.
Zaproponowany mechanizm wymagałby jednak wystawiania zaświadczeń przez weterynarzy. Czy polscy lekarze weterynarii są gotowi na taki napływ pacjentów? I co z przedsiębiorcami, którzy będą musieli pogodzić się z nagłym brakiem pracowników, bo ktoś wziął urlop, aby doglądać chomika z bólem brzucha?
Prezydent psów, kotów i budżetowego chaosu
Program Szumlewicza to oczywiście odpowiedź na rosnącą popularność programów socjalnych w Polsce. Jeśli mamy 500+ na dzieci, 14. emeryturę, dopłaty do węgla i programy mieszkaniowe, dlaczego by nie wspomóc naszych czworonożnych przyjaciół? Problem w tym, że państwo, które ledwo wiąże koniec z końcem przy obecnym poziomie wydatków, musiałoby znaleźć kolejne miliardy złotych na wsparcie „najlepszych przyjaciół człowieka”.
Szumlewicz, zapewne świadom trudności budżetowych, nie wspomina o tym, skąd wziąć pieniądze na jego propozycje. Czy podatnicy będą gotowi na „psie podatki” albo „koci VAT”? A może wprowadzone zostaną kontrole, które sprawdzą, czy obywatel rzeczywiście ma psa, czy tylko fikcyjnie zgłasza czworonoga, aby dostać 500 zł refundacji na leczenie? Biurokratyczna machina ruszy, a cyrk będzie trwał.
Choć Piotr Szumlewicz z pewnością zdobyłby serca miłośników zwierząt, jego pomysł brzmi raczej jak wizja alternatywnej rzeczywistości niż realny program polityczny. Jeśli jednak wizje Szumlewicza wejdą w życie, może doczekamy się kolejnych rewolucyjnych propozycji: emerytury dla starszych psów, „rodzina na swoim” dla kotów albo karty dużego chomika.
Jedno jest pewne – polska polityka jeszcze nigdy nie była tak… futrzasta.
Jako prezydent zaproponowałbym inicjatywę ustawodawczą na rzecz refundacji z budżetu państwa leczenia zwierząt domowych w wysokości do 500 zł rocznie oraz wprowadzenia dwóch dni płatnego urlopu na zajmowanie się naszym ciężko chorym pupilem. pic.twitter.com/y9H5583euc
— Piotr Szumlewicz (@PiotrSzumlewicz) December 12, 2024
Komentarze (0)