13.12.2024

Tomasz Peisert: mitomania, manipulacja i mit „Prezesa z Lasu”

Michał Osial
Michał Osial
Lifestyle
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

W polskim internecie nie brakuje postaci, które dzięki kontrowersyjnym kreacjom zdobywają popularność. Jedną z nich jest Tomasz Peisert, znany jako "Prezes z Lasu" – cyniczna persona, która zyskała rzesze fanów, ale też ogromne grono krytyków. Jak twierdzi autor wątku na X, John Bingham, rzeczywistość stojąca za tą postacią jest znacznie bardziej złożona i mroczna niż internetowy wizerunek Peiserta. Przyjrzyjmy się bliżej faktom, które wywołują burzę w sieci.

Tomasz Peisert i świat biegów

Tomasz Peisert, urodzony 4 lipca 1984 roku w Poznaniu, przez lata szukał swojego miejsca w życiu. W okolicach trzydziestki odnalazł pasję w bieganiu, co było szczególnie zaskakujące, zważając na jego astmatyczne problemy zdrowotne. Peisert nie tylko brał udział w zawodach, ale również sam zaczął je organizować. Wydawało się, że znalazł swoją niszę, jednak pewien incydent szybko przekreślił jego reputację w świecie biegaczy.

21 sierpnia 2016 roku Peisert zorganizował maraton i półmaraton wokół pałacu w Mierzęcinie. Warunki pogodowe były trudne – mokro, błotniście, pełno kałuż. Organizator jednak nie zadbał o odpowiednie oznakowanie trasy, co spowodowało, że uczestnicy gubili się w lesie. Niektórzy maratończycy pokonali 57 kilometrów zamiast standardowych 42, a półmaratończycy – 36 zamiast 21. Chaos zmusił organizatorów oraz służby ratunkowe do interwencji, ale szkody wizerunkowe były nieodwracalne.

Tomasz Peisert zamiast przyznać się do błędu, próbował zrzucić winę na strażaków OSP zabezpieczających wydarzenie. Uczestnicy jednak szybko wyśmiali jego tłumaczenia, deklarując, że nigdy więcej nie wystartują w zawodach organizowanych przez Peiserta.

Wirtualne biegi i „biznes” na naiwności

Pandemia COVID-19 wstrzymała organizację biegów, co zmusiło wielu organizatorów do poszukiwania alternatyw. Peisert szybko odnalazł nową niszę – wirtualne biegi. Uczestnicy przesyłali potwierdzenia pokonanych tras, a w zamian otrzymywali medale, produkowane przez fundację Peiserta. Jak twierdzi John Bingham, Tomasz otwarcie śmieje się z naiwności ludzi, którzy płacili za „chińskie krążki” wart ułamek kosztów wpisowego.

Wirtualne biegi stały się kolejnym przykładem na to, jak Peisert potrafi zarabiać na ludzkiej słabości i entuzjazmie. To właśnie wtedy Tomasz zrozumiał, że nałóg internetowej popularności może stać się jego głównym źródłem dochodów.

GOOD PLACE i „milionowe” inwestycje

W międzyczasie Tomasz wraz z żoną Aleksandrą Peisert zaangażował się w branżę nieruchomości. Razem założyli spółkę GOOD PLACE sp. z o.o. zajmującą się sprzedażą działek siedliskowych na północy Polski. Występując w wywiadach na YouTube, Peisert opowiadał o „milionowych inwestycjach” i inwestorach pozyskiwanych z TikToka. W rzeczywistości dane finansowe spółki pokazują coś zupełnie innego.

Według dokumentów, GOOD PLACE odnotowała w latach 2021-2023 zysk netto na poziomie niecałych 60 tysięcy złotych. Łączny przychód spółki w 2023 roku wyniósł 153 tysiące złotych, co odpowiada mniej więcej cenie ćwiartki mieszkania w Warszawie. „Milionowe inwestycje” okazały się jedynie pustym frazesem.

„Prezes z Lasu” – internetowa persona czy ordynarny scam?

Współczesna popularność Tomasza Peiserta opiera się na postaci „Prezesa z Lasu” – aroganckiego, szyderczego komentatora rzeczywistości, który kpi z mas i wyśmiewa osoby o konserwatywnych poglądach. Wizerunek ten przynosi mu kliki, rozgłos i… pieniądze. Peisert i jego żona monetyzują popularność, sprzedając koszulki, kubki i inne gadżety z napisem „jebać biedę”.

Jednak nawet w tej sferze Tomasz pozostaje wierny swojej cynicznej naturze. Modelowanie produktów do sklepu internetowego prowadzi osobiście, a zyski są jedynie dodatkiem do skromnych wyników ich firmy nieruchomościowej.

Historia Tomasza Peiserta to opowieść o współczesnym micie sukcesu w internecie – pełna kontrowersji, niedopowiedzeń i moralnie wątpliwych

Komentarze (1)