W Nysie zapadła decyzja, która budzi spore emocje. Gmina planuje wydać 170 tys. zł na zakup nowego samochodu elektrycznego dla straży miejskiej. Nie jest to jednak rozszerzanie floty, lecz konieczność - dotychczasowy elektryk odmówił posłuszeństwa, a koszt naprawy okazał się absurdalnie wysoki.
Auto za 58 tys. zł już bezużyteczne
W 2022 roku straż miejska w Nysie otrzymała używaną Kię Soul z 2019 r., wartą 58 tys. zł. Auto miało być ekologicznym i ekonomicznym rozwiązaniem, spełniającym wymogi zeroemisyjności. Tymczasem po niespełna czterech latach służby pojazd całkowicie wypadł z użytku.
Przyczyną jest awaria baterii – kluczowego i najdroższego elementu samochodu elektrycznego. Jak się okazało, jej wymiana kosztowałaby aż 120 tys. zł, czyli ponad dwa razy więcej, niż gmina zapłaciła za cały pojazd. W efekcie naprawa stałaby się zupełnie nieopłacalna.
Nowy elektryk za 170 tys. zł
Podczas ostatniej sesji rady miejskiej samorządowcy przyznali środki na zakup nowego auta. Na ten cel zabezpieczono 170 tys. zł. Jak zapowiedziała wiceburmistrz Elwira Ślimak, konieczne jest nabycie kolejnego pojazdu zeroemisyjnego. Na wyposażeniu straży miejskiej pozostaje także hybrydowa Toyota Prius, która – mimo wieku – wciąż sprawdza się w codziennej służbie.
Historia nyskiej straży miejskiej wpisuje się w coraz głośniejszą dyskusję o zasadności wprowadzania pojazdów elektrycznych do flot służb publicznych. Krytycy zwracają uwagę, że ograniczony zasięg, długi czas ładowania i wysokie koszty eksploatacji (w tym przede wszystkim wymiana baterii po kilku latach) czynią takie auta mało praktycznymi.
Dodatkowo awarie oznaczają często wielomiesięczny postój w warsztacie, co wyłącza pojazd ze służby na długi czas. W przypadku instytucji publicznych jest to szczególnie dotkliwe – samochody mają pracować, a nie stać.

Komentarze (0)