Eric Garcia zdradził ciekawą anegdotę o Wojciechu Szczęsnym, która idealnie pokazuje, jak nietypowym jest gościem. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby w ogóle nie był na treningu. Jest, ale jakby go nie było. Kręci się gdzieś z boku, nie rzuca się w oczy. Ale kiedy przychodzi moment, że jest potrzebny — każdy wie dokładnie, gdzie go szukać.
Okazuje się, że Szczęsny ma swoje specjalne miejsce w klubie. Nie siedzi z resztą w hałasie szatni. Woli ciszę. Medytuje, bierze zimne prysznice, odcina się od wszystkiego. Klub zorganizował mu przestrzeń, gdzie może się wyciszyć. To jego sposób na reset. Niektórzy potrzebują muzyki i żartów, a on — spokoju i lodowatej wody.
Nie każdy rozumie jego styl, ale nikt nie ma wątpliwości, że to działa. Szczęsny nie musi być w centrum uwagi, żeby być ważną częścią drużyny. Jest gotowy wtedy, kiedy trzeba. I to wystarcza. A że przy okazji jest trochę „inny”? Tym lepiej. Może właśnie dlatego jeszcze się nie wypalił
Nie pokazuje, że się spina – ale jest gotowy
To nie jest typ zawodnika, który robi show na siłowni albo wrzuca wszystko na Insta. Raczej ten, który wygląda na wyluzowanego… dopóki nie stanie między słupkami. A wtedy wiadomo, że jest w pełni skupiony. Po swojemu, bez zbędnego gadania.
Komentarze (0)