Miasto wstydzi się dzieci ze wsi? Szokujące słowa burmistrza Korsz
04.11.2025

Miasto wstydzi się dzieci ze wsi? Szokujące słowa burmistrza Korsz

Rafał Dobrzyński
Rafał Dobrzyński
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

W małej gminie Korsze na Warmii-Mazurach wybuchła burza, o jakiej lokalne samorządy wolą nie słyszeć. Burmistrz Jan Adamowicz, zamiast uspokajać nastroje i tłumaczyć decyzję o reorganizacji szkół, postanowił wygłosić przemowę, która wielu mieszkańcom odebrała mowę. A innym - cierpliwość.

Podczas sesji rady burmistrz argumentował, że dzieci ze wsi nie powinny trafiać do szkoły w mieście, bo… są gorzej ubrane i mogłoby to być dla nich traumatyczne. Brzmi absurdalnie? Mieszkańcy mówią mocniej: skandal i wstyd.

„Inny sort dzieci”? Mieszkańcy nie wierzą własnym uszom

Decyzja włodarza dotyczy 42 uczniów z Sątoczna. Logicznie patrząc, powinni trafić do szkoły w Korszach – najbliższej. Jednak burmistrz uznał, że lepiej wysłać ich do Łankiejm. A powód? Jego własne słowa z sesji:

Co innego jest mieć kolegów ze wsi, a co innego z miasta. Może lepiej sytuowanych, może lepiej ubranych.

I jeszcze mocniej:

Wrzucenie tych dzieci teraz do szkoły w Korszach to dla wielu byłoby traumą.

Rodzice usłyszeli jasno: ich dzieci są niewystarczające. „Nie takie”, by chodzić z „miejskimi”.

Rodzice: „To nas upokorzyło”

Na sesji głos zabrała mama jednego z uczniów. Trzęsącym się głosem pytała:

Czy nasze dzieci są gorsze? Czy mają iść do Łankiejm, bo tam też są biedniejsze?

Słowa burmistrza – jak mówią rodzice – najmocniej zabolały tych najmłodszych. Dzieci czytają komentarze. Widzą memy. Słyszą rozmowy dorosłych. Zastanawiają się: co z nami jest nie tak?

Burmistrz przeprasza… ale tylko z obowiązku

Po społecznej eksplozji oburzenia Adamowicz przeprosił. Najpierw oficjalnie, potem w mediach społecznościowych. Powiedział, że „źle dobrał słowa”.

Jednak gdy zapytano go, czy pojedzie do Sątoczna osobiście wyjaśnić się z rodzicami i uczniami, stwierdził:

Nie widzę takiej potrzeby.

To zdanie wywołało kolejną falę gniewu.

Moda? Nie. Pieniądze i długi gminy

W tle całego zamieszania kryje się twarda matematyka. Likwidacja szkoły w Sątocznie ma przynieść gminie 1,5 mln zł oszczędności. Gmina jest zadłużona na 29 mln zł.

Rodzice i część radnych uważają, że „troska o dzieci” to tylko przykrywka. A słowa o biednych ubraniach – dramatycznie nietrafiony pretekst.

Radna Krystyna Borzęcka mówi wprost:

Ludzie pytają mnie o tę sytuację, a ja się wstydzę.

W internecie wrze. Mieszkańcy zbierają podpisy za referendum w sprawie odwołania burmistrza. Inni bronią go, twierdząc, że padł ofiarą emocji i niefortunnego cytatu.

Sam burmistrz zapowiada powrót do dyskusji o zamknięciu szkoły na najbliższej sesji. Rodzice z Sątoczna czekają na osobiste przeprosiny. A dzieci – tylko na szkołę, w której nikt nie będzie oceniać ich po metce na bluzie.

Komentarze (0)