W małej gminie Korsze na Warmii-Mazurach wybuchła burza, o jakiej lokalne samorządy wolą nie słyszeć. Burmistrz Jan Adamowicz, zamiast uspokajać nastroje i tłumaczyć decyzję o reorganizacji szkół, postanowił wygłosić przemowę, która wielu mieszkańcom odebrała mowę. A innym - cierpliwość.
Podczas sesji rady burmistrz argumentował, że dzieci ze wsi nie powinny trafiać do szkoły w mieście, bo… są gorzej ubrane i mogłoby to być dla nich traumatyczne. Brzmi absurdalnie? Mieszkańcy mówią mocniej: skandal i wstyd.
„Inny sort dzieci”? Mieszkańcy nie wierzą własnym uszom
Decyzja włodarza dotyczy 42 uczniów z Sątoczna. Logicznie patrząc, powinni trafić do szkoły w Korszach – najbliższej. Jednak burmistrz uznał, że lepiej wysłać ich do Łankiejm. A powód? Jego własne słowa z sesji:
Co innego jest mieć kolegów ze wsi, a co innego z miasta. Może lepiej sytuowanych, może lepiej ubranych.
I jeszcze mocniej:
Wrzucenie tych dzieci teraz do szkoły w Korszach to dla wielu byłoby traumą.
Rodzice usłyszeli jasno: ich dzieci są niewystarczające. „Nie takie”, by chodzić z „miejskimi”.
Rodzice: „To nas upokorzyło”
Na sesji głos zabrała mama jednego z uczniów. Trzęsącym się głosem pytała:
Czy nasze dzieci są gorsze? Czy mają iść do Łankiejm, bo tam też są biedniejsze?
Słowa burmistrza – jak mówią rodzice – najmocniej zabolały tych najmłodszych. Dzieci czytają komentarze. Widzą memy. Słyszą rozmowy dorosłych. Zastanawiają się: co z nami jest nie tak?
Burmistrz przeprasza… ale tylko z obowiązku
Po społecznej eksplozji oburzenia Adamowicz przeprosił. Najpierw oficjalnie, potem w mediach społecznościowych. Powiedział, że „źle dobrał słowa”.
Jednak gdy zapytano go, czy pojedzie do Sątoczna osobiście wyjaśnić się z rodzicami i uczniami, stwierdził:
Nie widzę takiej potrzeby.
To zdanie wywołało kolejną falę gniewu.
Moda? Nie. Pieniądze i długi gminy
W tle całego zamieszania kryje się twarda matematyka. Likwidacja szkoły w Sątocznie ma przynieść gminie 1,5 mln zł oszczędności. Gmina jest zadłużona na 29 mln zł.
Rodzice i część radnych uważają, że „troska o dzieci” to tylko przykrywka. A słowa o biednych ubraniach – dramatycznie nietrafiony pretekst.
Radna Krystyna Borzęcka mówi wprost:
Ludzie pytają mnie o tę sytuację, a ja się wstydzę.
W internecie wrze. Mieszkańcy zbierają podpisy za referendum w sprawie odwołania burmistrza. Inni bronią go, twierdząc, że padł ofiarą emocji i niefortunnego cytatu.
Sam burmistrz zapowiada powrót do dyskusji o zamknięciu szkoły na najbliższej sesji. Rodzice z Sątoczna czekają na osobiste przeprosiny. A dzieci – tylko na szkołę, w której nikt nie będzie oceniać ich po metce na bluzie.

          
        
        
        
        
        
        
        
        
        
Komentarze (0)