03.10.2024

Mieszkańcy Stronia Śląskiego o ciężkim sprzęcie na wałach: co spowodowało powódź?

Dorian Skrzypnik
Dorian Skrzypnik
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Tama w Stroniu Śląskim, zbudowana w 1908 roku, pełniła kluczową rolę w ochronie mieszkańców regionu przed powodziami. W przeszłości, szczególnie w latach 1938 i 1997, konstrukcja ta skutecznie zapobiegła katastrofom na dużą skalę. Jednak 15 września 2023 roku, w wyniku przerwania wału, woda zalała miejscowości w dolnośląskim, powodując ogromne straty materialne i zniszczenia infrastruktury.

27 września Prokuratura Okręgowa w Świdnicy wszczęła śledztwo w sprawie przerwania tamy. Śledztwo dotyczy nieumyślnego sprowadzenia katastrofy budowlanej. Rzecznik prokuratury, Mariusz Pindera, w rozmowie z Polską Agencją Prasową poinformował, że zbierane są dokumenty od Wód Polskich, samorządów oraz organów nadzoru budowlanego. Prokuratura będzie także ustalać techniczne możliwości przeprowadzenia oględzin tamy i okolicznych terenów.

Zanim jednak oficjalnie rozpoczęto śledztwo, adwokat Maciej Siwka ze Stronia Śląskiego złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Siwka próbował wcześniej na własną rękę ustalić przyczyny katastrofy, prosząc mieszkańców o dostarczanie zdjęć i filmów z prac prowadzonych w pobliżu tamy. Na podstawie tych informacji udało się ustalić, że w miejscu, w którym doszło do przerwania tamy, prowadzone były wcześniej pewne prace.

Mieszkańcy o ciężkim sprzęcie i koparkach

Mieszkańcy Stronia Śląskiego, pytani przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej”, wspominali o obecności ciężkiego sprzętu w okolicach tamy. Jedna z osób wskazała, że koparki mogły rozjeżdżać wał. Zdjęcia dostarczone przez mieszkańców, ukazujące te działania, zostały przekazane prokuraturze przez adwokata Siwkę.

Z informacji zebranych przez „Gazetę Wyborczą” wynika, że ciężki sprzęt pojawił się na wałach podczas realizacji projektu rewitalizacji Parku Morawka w Stroniu Śląskim. Projekt ten obejmował różne prace, w tym budowę murów regulacyjnych i umocnień brzegowych, jednak wykonawcy twierdzą, że te działania nie miały bezpośredniego wpływu na stan tamy.

Daniel Łopatyński, przedstawiciel firmy Ares z Trzebieszowic, odpowiedzialnej za część prac, przyznał, że „raz się zdarzyło”, iż koparka przejechała w pobliżu tamy, ale zaznaczył, że szybko zostali przegonieni przez pracowników Wód Polskich. Łopatyński zaprzecza, jakoby prace prowadzone przez jego firmę miały jakikolwiek wpływ na stabilność tamy.

Prace w pobliżu tamy

Wody Polskie, jako zarządca obiektów hydrotechnicznych, również prowadziły prace w pobliżu tamy w Stroniu Śląskim. Zlecono między innymi budowę murów regulacyjnych oraz modernizację wylotów kanalizacji deszczowej. Firma Eko-Wod, odpowiedzialna za te prace, również zaprzeczyła, jakoby prowadziła jakiekolwiek działania bezpośrednio przy tamie.

Jednak najważniejsze prace na terenie zbiornika dotyczyły modernizacji koryta potoku Morawa. Przetarg na realizację tego projektu wygrała firma Budownictwo Wodne i Ziemne Adama Hućko, która zapewnia, że prace były prowadzone około 200 metrów od miejsca, gdzie doszło do przerwania wału.

W ramach ochrony przeciwpowodziowej realizowano także projekt „Modernizacja i wdrożenie systemów pomiarów hydrologicznych” w dorzeczu Odry. Wykonawcą była spółka T4B, której prace miały polegać na modernizacji systemów pomiarowych na obiektach hydrotechnicznych. Firma zapewnia, że przy realizacji tego projektu nie wykorzystywano ciężkiego sprzętu, a jedynie minikoparki, zagęszczarki i małe wozidło.

Wody Polskie: prace nie wpłynęły na stabilność zapory

24 września Wody Polskie wydały oficjalne oświadczenie, w którym podkreślono, że prowadzone wcześniej prace w Stroniu Śląskim nie mogły mieć wpływu na stabilność konstrukcji tamy. Zgodnie z tym oświadczeniem, zarówno działania związane z modernizacją hydrotechniczną, jak i te dotyczące ochrony przeciwpowodziowej, były prowadzone zgodnie z wymaganiami technicznymi i przepisami.

Komentarze (1)