Według Ośrodka Analizy Dezinformacji działającego przy NASK (Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej) twierdzenie o istnieniu tylko dwóch płci – męskiej i żeńskiej – można uznać za "dezinformację". Tekst opublikowany na stronie nask.pl, zatytułowany "Dezinformacja dotycząca osób LGBTQ+", wywołał falę krytyki, szczególnie w mediach społecznościowych, gdzie wielu komentatorów zarzuca instytucji próbę narzucania ideologicznych tez pod przykrywką neutralnej analizy.
Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa to państwowy instytut badawczy działający pod nadzorem Ministerstwa Cyfryzacji. Jego główne zadania obejmują rozwój infrastruktury internetowej, zapewnienie cyberbezpieczeństwa oraz przeciwdziałanie zagrożeniom w sieci, w tym dezinformacji. W ramach tych działań NASK prowadzi m.in. Ośrodek Analizy Dezinformacji, który ma za zadanie badać i zwalczać fałszywe narracje w przestrzeni cyfrowej. Najwyraźniej OAD zajmuje się jednak czymś zupełnie innym.
NASK: Dwie płcie to „dezinformacja”
W artykule „Dezinformacja dotyczącą osób LGBTQ+” działąjący przy NASK Ośrodek Analizy Dezinformacji wskazuje, że jednym z przejawów dezinformacji jest… negowanie „różnorodności płciowej” i sprowadzanie jej do binarnego podziału na kobiety i mężczyzn.
Autorzy publikacji twierdzą, że takie podejście „nie uwzględnia współczesnej wiedzy naukowej oraz doświadczeń osób identyfikujących się jako niebinarne czy transpłciowe”. Tekst ma na celu, jak twierdzą jego twórcy, przeciwdziałanie szkodliwym narracjom wymierzonym w społeczność LGBTQ+.
Stanowisko to brzmi jednak nie jak obiektywna analiza, a jednoznacznie ideologiczny manifest. Krytycy wskazują, że NASK, instytucja finansowana z publicznych pieniędzy i mająca za zadanie m.in. wzmacnianie cyberbezpieczeństwa Polski, zamiast skupiać się na realnych zagrożeniach, jak rosyjska propaganda czy ataki dezinformacyjne w czasie wojny na Ukrainie, angażuje się w spory światopoglądowe.
To absurdalne, że pod płaszczykiem walki z dezinformacją próbuje się forsować lewicowe teorie, które dla większości społeczeństwa są oderwane od rzeczywistości
– napisał jeden z użytkowników na platformie X.
NASK wspiera agendę LGBT
Wśród innych tez uznanych w artykule na stronie NASK za „dezinformację” znalazło się m.in. twierdzenie, że „wprowadzenie tematów orientacji seksualnej i tożsamości płciowej do edukacji szkodzi dzieciom”. NASK twierdzi, że taka edukacja jest nieszkodliwa i wspiera rozwój, próbując w ten sposób tłumić debatę na ten temat.
Kolejnym przykładem jest stanowisko NASK wobec stwierdzenia, że „relacje homoseksualne są sprzeczne z naturą”. Instytucja powołuje się na… występowanie homoseksualizmu u zwierząt. Tymczasem fakt istnienia czegoś w naturze nie czyni czegoś normą dla człowieka, zwłaszcza w kontekście ewolucyjnego celu reprodukcji.
Podobnie teza, że „legalizacja związków partnerskich zagraża instytucji małżeństwa”, została przez NASK zdyskredytowana jako niezgodna z zasadą równości. Tymczasem Konstytucja RP wyraźnie chroni małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny.
Te przykłady wzmacniają zarzut, że OAD i NASK wybierają narracje zgodne z określoną ideologią równościową, pomijając biologiczne, kulturowe czy prawne kontrargumenty. Jednoznacznie wskazuje to, że instytucja jest zaangażowania nie w bezstronną analizę, a raczej walkę ideologiczną, co podważa jej wiarygodność w walce z rzeczywistą dezinformacją.
„Dezinformacja” jako słowo-wytrych
Sprawa wywołała szerszą dyskusję o tym, czym tak naprawdę jest dezinformacja i kto ma prawo ją definiować. Dla wielu komentatorów określenie to stało się wygodnym narzędziem do cenzurowania niewygodnych opinii.
Według NASK twierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie to „dezinformacja”. „Dezinformacja” to kolejne słowo-wytrych służące do cenzurowania debaty. Niedługo okaże się, że to nie tylko „dezinformacja”, ale i „mowa nienawiści” za którą będą wsadzać do więzienia. Pod płaszczykiem „walki z dezinformacją” władze wciskają ideologiczne lewackie absurdy, ośmieszając idee walki z dezinformacją i osłabiając odporność państwa na prawdziwą dezinformację. Interesy ideologicznego marginesu są dla NASK ważniejsze niż interesy państwa polskiego
– alarmuje Damian Adamus, redaktor naczelny portalu „Nowy Ład’, wskazując na potencjalne konsekwencje takiego podejścia, jak ograniczenie debaty publicznej czy nawet sankcje prawne.
Rzeczywiście, w polskim prawie pojawiają się już przepisy, które mogą budzić podobne obawy. Ustawa o ochronie przed mową nienawiści czy regulacje dotyczące szerzenia „fałszywych informacji” są interpretowane jako furtka do penalizacji poglądów odbiegających od mainstreamu. W kontekście stanowiska NASK pojawia się pytanie: jeśli stwierdzenie o dwóch płciach jest dezinformacją, to gdzie przebiega granica między faktem a opinią? I kto tę granicę wyznacza?
Ideologia kontra interes państwa
Najpoważniejszy zarzut wobec NASK dotyczy jednak tego, że instytucja, zamiast wzmacniać odporność Polski na rzeczywiste zagrożenia dezinformacyjne – takie jak manipulacje ze strony wrogich państw – skupia się na promowaniu wąsko rozumianych interesów ideologicznych.
W czasie, gdy Rosja sieje chaos informacyjny, NASK zajmuje się genderową nowomową. To ośmiesza ideę walki z dezinformacją i osłabia państwo
– czytamy w jednym z komentarzy na portalu „X”.
Rzeczywiście, w dobie konfliktów hybrydowych i rosnącej roli propagandy w wojnach informacyjnych, priorytety instytucji takich jak NASK mogą budzić wątpliwości. Czy analiza binarności płci jest kluczowym zagadnieniem w obliczu fake newsów o zasięgu strategicznym? Krytycy twierdzą, że takie działania nie tylko odciągają uwagę od realnych problemów, ale też podkopują zaufanie społeczne do instytucji publicznych.
Według @NASK_pl twierdzenie, że istnieją tylko dwie płcie to "dezinformacja". "Dezinformacja" to kolejne słowo-wytrych służące do cenzurowania debaty.
— Damian Adamus (@DamianAdamus) April 9, 2025
Niedługo okaże się, że to nie tylko "dezinformacja", ale i "mowa nienawiści" za którą będą wsadzać do więzienia. 1/2 pic.twitter.com/lBlUIlQAjV
Komentarze (0)