15.05.2025

Polska wyśle żołnierzy na Ukrainę? Rząd zaprzecza, ale czy na pewno mamy wybór?

Rafał Dobrzyński
Rafał Dobrzyński
NewsyPolityka
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

W ostatnich dniach amerykański generał Keith Kellogg, wysłannik Donalda Trumpa ds. Rosji i Ukrainy, wymienił cztery europejskie państwa, które – według Waszyngtonu – miałyby wysłać swoje wojska na Ukrainę w celu monitorowania potencjalnego rozejmu. Wśród nich znalazła się Polska, obok Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Tymczasem polscy politycy – od prezydenta po ministrów – konsekwentnie odżegnują się od takiego scenariusza. Skąd ta rozbieżność? I co może oznaczać dla Polski?

Koalicja chętnych

Pomysł utworzenia tzw. koalicji chętnych (coalition of the willing) nie jest nowy. Od miesięcy Waszyngton przekonuje, że to Europa – a nie USA – powinna stać na straży ewentualnego porozumienia pokojowego na Ukrainie. W sobotę do Kijowa przyjechali przywódcy czterech państw: Polski (Donald Tusk), Niemiec (Olaf Scholz), Francji (Emmanuel Macron) i Wielkiej Brytanii (Keir Starmer). Choć w spotkaniu online uczestniczyło ponad 30 krajów, to właśnie ta czwórka została zauważona przez Amerykanów jako kluczowa dla przyszłych rozstrzygnięć.

Francja i Wielka Brytania już wcześniej sygnalizowały gotowość do wysłania swoich kontyngentów w charakterze misji monitorującej. Niemcy pozostają ostrożne, ale otwarte na dyskusję. Polska natomiast stanowczo zaprzecza, jakoby miała brać w tym udział. Minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz podkreśla: 

Nie ma i nie będzie żadnych planów wysyłania polskich wojsk na Ukrainę.

Dlaczego Waszyngton wymienia Polskę, skoro Warszawa mówi „nie”?

Można wskazać trzy możliwe wyjaśnienia tej rozbieżności:

  1. Amerykanie wiedzą więcej – być może w poufnych rozmowach polsko-amerykańskich padły deklaracje, których rząd nie chce ujawniać przed wyborami.
  2. Inna interpretacja polskiej dyplomacji – udział Tuska w wizycie w Kijowie mógł zostać odczytany jako sygnał gotowości do większego zaangażowania.
  3. Fakt dokonany – Trump, znany z twardych negocjacji, może próbować wymusić na Polsce zmianę stanowiska, stawiając ją przed koniecznością wyboru między izolacją a współpracą.

Logistyka zamiast wojsk

Rząd w Warszawie przekonuje, że jego wkładem w bezpieczeństwo Ukrainy ma być wsparcie logistyczne, a nie wysyłanie żołnierzy. Polska jest kluczowym hubem transportowym dla dostaw broni i zaopatrzenia. Premier Tusk wielokrotnie podkreślał, że 

nie przewiduje się wysłania polskich żołnierzy na Ukrainę,

ale kraj gotowy jest pomagać w organizacji pomocy.

Czy to wystarczy, by zachować wpływ na przyszłe negocjacje? Amerykanie mogą oczekiwać więcej – zwłaszcza że w polityce Trumpa „chcesz głosu, musisz dać coś w zamian”.

Kampania wyborcza a decyzje strategiczne

Temat ewentualnej misji wojskowej na Ukrainie jest wyjątkowo niewygodny dla polskiego rządu w przededniu wyborów. Według sondaży ponad połowa Polaków sprzeciwia się wysyłaniu żołnierzy. W debatach prezydenccy kandydaci jednoznacznie odrzucali taką możliwość.

Czy Waszyngton to ignoruje, czy celowo wywiera presję? Jeśli Polska ostatecznie dołączy do „koalicji chętnych”, może to wywołać poważny kryzys polityczny. Jeśli odmówi – ryzykuje marginalizację w procesie pokojowym.

Kluczowe rozmowy w Stambule

Dziś (czwartek) mają się odbyć rozmowy w Stambule z udziałem doradców Trumpa, przedstawicieli Ukrainy i Rosji. Generał Kellogg i Steve Bannon (negocjator ds. Bliskiego Wschodu) będą naciskać na konkretne rozwiązania. Jeśli Rosja zgodzi się na rozejm, kwestia „koalicji chętnych” stanie się kluczowa.

Czy Polska będzie musiała wybrać między sojuszem z USA a sprzeciwem społeczeństwa? Czy uda się znaleźć kompromis, w którym nasz udział ograniczy się do logistyki? Odpowiedzi poznamy już wkrótce. Jedno jest pewne: presja na Warszawę rośnie, a czas na decyzję kurczy się.

Komentarze (0)