Niemcy od lat stawiają czoła wyzwaniom związanym z migracją i polityką otwartych drzwi. Najnowsza inicjatywa, tzw. „karta szans,” miała przyciągnąć wykwalifikowanych pracowników z krajów spoza Unii Europejskiej, oferując im uproszczony proces aplikacyjny. W praktyce jednak zamiast długo oczekiwanej fali wykształconych specjalistów, napłynęły kolejne wnioski o azyl.
„Karta szans” to pomysł mający na celu uproszczenie procedur imigracyjnych dla wykwalifikowanych pracowników spoza Unii. Minister pracy Hubertus Heil podkreślał, że karta szans miała oferować przejrzysty, punktowy system, otwierający niemiecki rynek pracy na fachowców, którzy mogliby zapełnić luki w wielu branżach. Aby móc aplikować o „kartę szans”, kandydat musiał wykazać się wykształceniem wyższym lub zawodowym oraz znajomością języka niemieckiego na poziomie podstawowym bądź angielskiego na poziomie zaawansowanym.
Pomysłodawcy programu wierzyli, że uproszczenie biurokratycznych procedur przyciągnie do Niemiec tysiące specjalistów, co miałoby rozwiązać problem braków kadrowych i wesprzeć gospodarkę. Zakładano, że do końca roku chęć osiedlenia się i podjęcia pracy w Niemczech wyrazi około 10 tysięcy wysoko wykwalifikowanych pracowników z całego świata.
Pierwsze zaskakujące dane
Od wprowadzenia „karty szans” w czerwcu tego roku do Niemiec przyjechało znacznie mniej specjalistów niż przewidywano – jedynie 2360 osób spełniło wymogi programu i zdecydowało się na skorzystanie z nowego systemu. Okazało się, że większość aplikacji pochodziła nie z Afryki, lecz z takich krajów jak Indie, Chiny, Turcja, Rosja, a na piątym miejscu znalazła się Tunezja. Wbrew przewidywaniom nie byli to obywatele krajów, które często są źródłem nielegalnej migracji do Niemiec.
W tle tych działań migracyjnych narastała liczba wniosków o azyl. W ciągu tego samego okresu do niemieckiego urzędu wpłynęło aż 80 tysięcy nowych wniosków o status uchodźcy, co unaoczniło, że zamiast przyciągać wykwalifikowanych pracowników, Niemcy przyciągnęły osoby, które szukały schronienia i wsparcia socjalnego. Różnica między zamierzeniami programu a jego realnym rezultatem wywołała debatę na temat rzeczywistej skuteczności polityki migracyjnej kraju.
Eksperci wymieniają kilka przyczyn, dla których program nie odniósł spodziewanego sukcesu. Niemiecki rynek pracy, choć atrakcyjny dla migrantów, może być zniechęcający dla wysoko wykwalifikowanych pracowników z powodu wysokiej konkurencji oraz różnic kulturowych i językowych. W porównaniu z innymi państwami, takimi jak Kanada czy Australia, które również oferują punktowe systemy migracyjne, Niemcy stawiają na wyższe wymagania językowe, co ogranicza możliwość znalezienia pracy przez osoby spoza UE.
Dodatkowo, biurokratyczne procedury oraz niepewność co do statusu migranta w przyszłości mogą zniechęcać wykwalifikowanych specjalistów. Zdarza się też, że dla osób posiadających konkretne kwalifikacje zawodowe bardziej atrakcyjne są kraje oferujące imigrantom łatwiejsze warunki zatrudnienia i wyższe zarobki.
Czy Niemcy wyciągną wnioski?
Władze niemieckie nie przyznały się oficjalnie do porażki programu „karta szans.” Rzecznik MSW Niemiec utrzymuje, że program ma wciąż „ogromny potencjał” i będzie rozwijany, by przyciągnąć większą liczbę wykwalifikowanych pracowników. Jednak opinia publiczna coraz częściej zadaje pytanie, czy takie podejście rzeczywiście przyniesie pożądany efekt, czy też skończy się kolejnym rozczarowaniem.
Komentatorzy zauważają, że brak elastyczności i nadmierne skomplikowanie niemieckiego programu imigracyjnego zniechęca potencjalnych specjalistów, których wciąż brakuje w wielu sektorach gospodarki. Podkreśla się także, że same procedury migracyjne to za mało – konieczne jest wdrożenie bardziej przyjaznych imigrantowi polityk adaptacyjnych i językowych, aby zwiększyć atrakcyjność Niemiec w oczach wykwalifikowanych osób z innych regionów świata.
Komentarze (0)