14.05.2025

Kawalerka Nawrockiego miała go pogrzebać. Dlaczego wyborcy PiS mają to gdzieś?

Rafał Dobrzyński
Rafał Dobrzyński
Polityka
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Sprawa kawalerki Karola Nawrockiego miała być „game changerem” kampanii wyborczej. Media, opozycja i nawet Donald Tusk (piszący o „mdłościach” i „patodeweloperce”) rzucili się na kandydata PiS, oczekując, że starsi wyborcy – kluczowy elektorat partii – odwrócą się od niego. Tymczasem notowania Nawrockiego nie załamały się, a spadek poparcia mieści się w granicach błędu statystycznego. Dlaczego? Odpowiedź leży w mechanizmach polaryzacji, która zamieniła politykę w wojnę dobra ze złem.

Głosowanie z nienawiści, nie z sympatii

Amerykańscy naukowcy badający polaryzację wskazują, że w dzisiejszej polityce silniejszym motywatorem niż poparcie dla programu partii jest nienawiść do przeciwnika. Wyborcy PiS nie bronią Nawrockiego dlatego, że uważają jego tłumaczenia za przekonujące, ale dlatego, że atak na niego postrzegają jako część „nagonki” prowadzonej przez „złe” media i Platformę Obywatelską. Podobnie wyborcy KO w 2023 roku masowo głosowali nie „za” programem, ale „przeciw” PiS-owi.

W świecie spolaryzowanym każda afera jest interpretowana przez pryzmat manichejskiego podziału: „nasi” mogą mieć słabości, ale „tamci” to absolutne zło. Dlatego elektorat PiS wybacza Nawrockiemu kawalerkę, tak jak elektorat KO przymyka oko na kontrowersje wokół „demokracji walczącej”. Liczy się tylko jedno: by „nasz” nie przegrał z „wrogiem”.

Game changery, które nie zmieniają gry

Historia pokazuje, że w warunkach skrajnej polaryzacji nawet poważne zarzuty trafiają w próżnię. W 1995 roku Aleksander Kwaśniewski wygrał wybory mimo kłamstwa o wykształceniu, a w 2000 roku – mimo filmu, na którym kpił z Jana Pawła II. W USA Donald Trump przetrwał zarzuty o gwałty i współpracę z Rosją, bo jego wyborcy widzieli w atakach „spisek elit”.

Podobnie jest dziś z Nawrockim: dla jego zwolenników afera kawalerki to tylko „broń imperium” (czyli opozycji), a nie dowód winy. Teflonowy elektorat nie dopuszcza do siebie informacji, które podważają narrację „obrony przed złem”.

Czy druga tura zmieni układ sił?

W pierwszej turze polaryzacja chroni Nawrockiego, ale w drugiej – może go osłabić. Będzie musiał szukać głosów poza swoim twardym elektoratem, a tam argumenty o „nieczystej grze” mieszkaniowej mogą już trafić na podatniejszy grunt.

Kluczowe przesłanie tej historii jest jednak głębsze: polityka nie powinna być religijną wojną dobra ze złem. Jak pisał Aleksander Sołżenicyn: „Granica między dobrem a złem przebiega w sercu każdego człowieka”. Zarówno PiS, jak i PO mają swoich bohaterów i swoich cyników. Problem w tym, że w bańkach polaryzacji nikt już tego nie dostrzega.

Dopóki wyborcy będą głosować z nienawiści, a nie z rozsądku, żadna afera nie zmieni gry. Nawet ta, która „brzydko pachnie”.

Komentarze (0)