15.04.2025

Kierowcy Ubera i Bolta mają dość niskich stawek za przejazdy

Dorian Skrzypnik
Dorian Skrzypnik
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Branża przewozów osobowych oparta na aplikacjach wygląda nowocześnie i wygodnie – dla pasażera. Po drugiej stronie aplikacji siedzą jednak ludzie, którzy coraz częściej czują się wykorzystywani. Kierowcy współpracujący z Uberem i Boltem mówią wprost: system działa przeciwko nim. Pracują po kilkanaście godzin dziennie, a realne zarobki schodzą poniżej jednej złotówki za kilometr. To mniej niż koszt gumy do żucia.

Choć oficjalne stawki widniejące na drzwiach aut sugerują 4 zł za kilometr, w rzeczywistości większość kursów rozliczana jest na zupełnie innych zasadach. – Zdarza się, że za trasę z centrum miasta na lotnisko dostaję 14 zł, z czego 5 zł sam muszę zapłacić za wjazd – opowiada jeden z kierowców. Co gorsza, platformy pobierają prowizje sięgające nawet 50% kwoty zapłaconej przez klienta. Do tego dochodzą podatki, paliwo, ubezpieczenia i naprawy. Efekt? Praca przestaje się opłacać.

Zdesperowani kierowcy postanowili zorganizować ogólnopolski protest. Od rana 14 kwietnia przez całą dobę wielu z nich nie włączało aplikacji, domagając się zmian. Chcą gwarancji minimalnej zapłaty – przynajmniej 12 zł za każdy kurs, minimum 3 zł za kilometr i dodatkowych stawek nocnych. Ich zdaniem obowiązujące obecnie zasady zupełnie nie przystają do rzeczywistości, w której ceny wszystkiego – poza stawkami dla kierowców – idą w górę.

Nie tylko pieniądze są problemem

Ale problem nie kończy się na pieniądzach. Kierowcy skarżą się także na presję wywieraną przez algorytmy. Jeśli odrzucą zbyt wiele kursów – na przykład tych, które wymagają kilkunastokilometrowego dojazdu po klienta – ich konto może zostać zawieszone. – System każe nam jechać 15 km po pasażera, który chce przejechać 3. Jeśli nie pojedziemy, aplikacja nas karze – mówią.

Zarzuty dotyczą również kontaktu z obsługą. W sytuacjach awaryjnych, gdy potrzebna jest szybka pomoc, kierowcy zostają sami. Nie ma infolinii, nie ma człowieka – tylko boty i formularze. Jeden z kierowców opowiada, że po tym, jak pasażer zostawił bagaż, przez kilka godzin czekał na kontakt, a koniec końców musiał sam zapłacić za przesyłkę kurierską. Nawet w przypadkach, gdy auto zostaje zanieczyszczone przez pasażera, kierowcy dostają marne grosze rekompensaty.

Czy protesty przyniosą zmianę? W niektórych krajach Europy kierowcy już wywalczyli lepsze warunki współpracy z gigantami rynku przewozowego. W Polsce dopiero się o to walczy – i choć droga może być długa, jedno jest pewne: cierpliwość kierowców powoli się kończy.

Komentarze (0)