Ostatnie doniesienia belgijskiej gazety Dernière Heure wywołały falę kontrowersji wokół praktyk Ubera. Według gazety, popularna platforma transportowa rzekomo pobiera większe opłaty od klientów, których smartfony mają niski poziom naładowania baterii.
Choć Uber stanowczo zaprzeczył tym twierdzeniom, a przedstawiciele firmy zapewnili, że poziom naładowania baterii nie ma wpływu na cenę przejazdu, sprawę tę należy dokładnie zbadać.
Belgijska gazeta przeprowadziła niewielkie badanie, w którym porównywano ceny przejazdów dla użytkowników o różnych poziomach naładowania baterii. Wyniki pokazały, że osoby z niskim poziomem naładowania były obciążane wyższymi opłatami, nawet o 5%, w porównaniu z klientami, których baterie były w pełni naładowane. Chociaż ceny przejazdów Ubera zależą od wielu czynników, takich jak odległość i pora dnia, rzekomo taksówki te zostały zamówione w tym samym czasie.
Firma zbiera dane o statusie baterii, ale ich nie wykorzystuje
Sprawa ta jest szczególnie kontrowersyjna w kontekście wypowiedzi byłego szefa działu badań ekonomicznych Ubera, Keitha Chena, który w 2016 roku stwierdził, że klienci są bardziej skłonni do zaakceptowania wyższych cen za przejazd, jeśli ich telefony mają niski poziom naładowania baterii.
Jednak Uber kategorycznie zaprzeczył, że pobiera wyższe opłaty w zależności od stanu naładowania baterii. Firma podkreśliła, że choć zbiera pewne dane z urządzeń użytkowników, w tym informacje o stanie baterii, nie wykorzystuje ich do ustalania cen. Opłaty są determinowane przez popyt i obłożenie w danym momencie na danym obszarze.
Mimo zapewnień Ubera, sprawa ta budzi poważne pytania dotyczące prywatności użytkowników i etyki biznesowej. Wiele osób domaga się rzetelnego śledztwa w tej sprawie, aby ocenić, czy istnieje rzeczywiste ryzyko wprowadzania klientów w błąd lub wykorzystywania ich sytuacji w celu pobierania wyższych opłat. Oczekuje się dalszych wyjaśnień i działań ze strony zarządu Ubera, aby rozwiać te wątpliwości i przywrócić zaufanie użytkowników.
Komentarze (0)