Kradzieże kabli od stacji ładowania samochodów elektrycznych stały się nowym problemem, który dotarł również do Polski. Wcześniej złodzieje skupiali się na radioodbiornikach czy akumulatorach, a teraz ich celem stały się przewody ładowania. Doniesienia o odciętych kablach, choć początkowo wydawały się incydentalne, zaczynają pojawiać się coraz częściej.
Problem ten, znany od lat w krajach takich jak Niemcy czy USA, uderza w rozwijającą się sieć ładowarek elektrycznych, której funkcjonowanie jest kluczowe dla rozwoju elektromobilności.
Polska wciąż boryka się z niedostatkami w infrastrukturze ładowania pojazdów elektrycznych, zwłaszcza poza dużymi miastami. Choć liczba stacji powoli rośnie, tempo rozwoju sieci pozostawia wiele do życzenia. W kontekście niewielkiej liczby samochodów elektrycznych na polskich drogach proporcja dostępnych ładowarek może wydawać się korzystna. Jednak awaria lub kradzież kabli w pojedynczej stacji może mieć poważne konsekwencje – kolejne działające punkty ładowania mogą znajdować się wiele kilometrów dalej. W przypadku aut elektrycznych, które nie mogą „zatankować” energii w sposób analogiczny do silników spalinowych, każda taka awaria staje się poważnym problemem.
Dlaczego kable stają się łupem złodziei?
Złodzieje nie kierują się ideologią, choć w sieci pojawiają się głosy przeciwników elektromobilności, którzy usprawiedliwiają akty wandalizmu. Powód jest prostszy: zysk. Przewody używane w ładowarkach są wykonane z miedzi, której cena na złomie może wynosić kilkadziesiąt złotych za kilogram. Kable, szczególnie te do szybkich ładowarek, ważą kilka kilogramów, co czyni je atrakcyjnym łupem. Mimo że na rynku wtórnym wartość przewodów jest znacznie niższa niż ich pierwotna cena, złodzieje chętnie ryzykują, tym bardziej że zabezpieczenia większości stacji koncentrują się na monitoringu, a nie na zapobieganiu kradzieżom.
Złodzieje doskonale znają specyfikę ładowarek i wiedzą, że przewody nie są pod napięciem, jeśli nie są podłączone do auta. Nawet podczas ładowania proces ten może zostać przerwany w ułamku sekundy, gdy dojdzie do przecięcia kabla. Do tego wystarczą jedynie proste narzędzia, które można kupić w każdym sklepie budowlanym. Samoobsługowy charakter większości stacji ładowania, a także ich lokalizacja na odludziu, dodatkowo ułatwiają proceder. Monitoring, choć pomocny w identyfikacji sprawców, rzadko pełni funkcję prewencyjną.
Komentarze (0)