Minęło już osiem lat od tamtego lipcowego popołudnia, które gorzowianie zapamiętają na długo. 1 lipca 2017 roku, w trakcie obchodów Dni Gorzowa, kiedy tysiące mieszkańców bawiło się na błoniach nad Wartą, w katedrze trwała msza święta. Nagle pojawił się ogień – zaczął się pożar w wieży świątyni.
Przez ponad dobę z żywiołem walczyło ponad 300 strażaków. Spłonęła wieża, a dolna część katedry została zalana wodą. Tłumy ludzi obserwowały wszystko z przerażeniem.
Od tamtej pory wiele się zmieniło. Remont katedry ruszył jeszcze w 2017 roku i trwa do dziś. Wnętrze zostało już odnowione, odprawiane są msze, świątynia znów tętni życiem. Obecnie trwają prace przy organach – chodzi o przywrócenie im przedwojennego wyglądu i pierwotnej liczby głosów. Ale jedna rzecz wciąż rzuca się w oczy – zegar na wieży, który od lat nie działa. Co prawda w 2020 roku zamontowano nową tarczę, ale do tej pory nie pojawiły się ani wskazówki, ani mechanizm.
Jak wyjaśnia ks. Andrzej Sapieha z kurii diecezjalnej, na razie wszystkie siły i środki idą na remont organów. To one są teraz priorytetem – zarówno ze względu na znaczenie dla liturgii, jak i koszty. Prace przy zegarze będą musiały poczekać. Kiedy wrócą wskazówki? Tego nikt na razie nie potrafi powiedzieć.
W tle tej historii toczyła się też sprawa sądowa. Były proboszcz katedry, ks. Zbigniew K., został uznany za winnego zaniedbań, które miały wpływ na wybuch pożaru. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu i zakazał mu pełnienia funkcji związanych z bezpieczeństwem pożarowym. W sierpniu 2023 roku w katedrze pojawił się nowy proboszcz.
Choć zegar wciąż stoi w miejscu, dla wielu mieszkańców najważniejsze jest to, że katedra przetrwała i znów służy wiernym. A wskazówki? Być może jeszcze wrócą na swoje miejsce. Gorzów już nie raz pokazał, że potrafi podnieść się po trudnych chwilach.
Komentarze (0)