Na platformie Kick, która coraz częściej staje się alternatywą dla Twitcha dla tych, którzy lubią mniej cenzurowany content, pojawił się nowy gracz – KapitanZachar. Jego sposób na przyciąganie widzów? Połączenie randek, domowych streamów i grania na granicy prywatności. Efekt? Nawet kilka tysięcy widzów na żywo i wirale, które rozchodzą się szybciej niż zasłony w jego salonie.
Dziewczyny zapraszane przez streamera zwykle wiedzą, że będą częścią transmisji. Czasem są to studentki, czasem dziewczyny poznane przez aplikacje randkowe. Wchodzą do mieszkania z uśmiechem i świadomością, że to „na żywo”. Problem zaczyna się wtedy, gdy granica między treścią publiczną a prywatną zaczyna znikać. Ostatni przypadek pokazał, jak cienka jest ta linia – gdy jedna z dziewczyn poszła z KapitanemZacharem do innego pokoju, mikrofon… został włączony. Dźwięki z „prywatnego momentu” poszły w eter. I oczywiście – trafiły potem do Discorda, TikToka, a może i do sąsiadów.
To nie był przypadek. Streamer działa według pewnego schematu – przyciąga kontrowersją, przekracza kolejne granice i daje ludziom to, czego algorytmy nie wycinają… jeszcze. Gdy jego główny rywal – znany jako Ajemge1 – zniknął z platformy, Zachar szybko przejął jego publikę. Widzowie zostali z głodem „show”, a on doskonale wie, jak im je podać.
Kto korzysta, kto traci?
Oglądalność rośnie, nazwisko streamera jest już rozpoznawalne, ale pytanie brzmi: co z tymi dziewczynami? Czy naprawdę wiedzą, w co się pakują? Czy „sława z Kicka” to coś, co zostanie z nimi na długo – i czy na pewno będą tego chciały? Cała ta sytuacja pokazuje brutalną prawdę o streamingu: najbardziej wiralowe są nie przemyślane treści, ale momenty, które wyglądają jak wyciek. Nawet jeśli są… całkiem zaplanowane.
Na razie wygląda na to, że Kick niespecjalnie się tym przejmuje. Nawet jeśli Zachar zostałby zawieszony, to maksymalnie na 24 godziny. Zero konsekwencji. Widzowie są, donate’y lecą, a platforma zarabia. Moralność? Na razie zostaje poza kadrem.
Komentarze (0)