Decyzja o zamknięciu konsulatu Federacji Rosyjskiej w Poznaniu podjęta przez Radosława Sikorskiego wywołała natychmiastową reakcję Moskwy. Polski minister spraw zagranicznych poinformował, że jego decyzja jest odpowiedzią na dowody przedstawione przez prokuraturę, dotyczące prób rosyjskiej dywersji na terenie Polski.
Sprawa związana jest z 51-letnim obywatelem Ukrainy, Serhijem S., który przyznał, że działał na zlecenie rosyjskich służb, próbując podpalić wrocławską fabrykę farb. Sąd uznał dowody za mocne, a decyzja o zamknięciu konsulatu wpisuje się w szerszą politykę sprzeciwu wobec działań Kremla.
Personel konsulatu zostanie uznany za osoby niepożądane w Polsce
Podczas konferencji prasowej, Sikorski oświadczył, że personel konsulatu zostanie uznany za osoby niepożądane w Polsce, a działania rosyjskiego wywiadu w naszym kraju są niedopuszczalne. Polski rząd stanowczo zażądał zaprzestania prowadzenia wojny hybrydowej przeciwko Polsce i jej sojusznikom. Sikorski podkreślił, że próby sabotażu są realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa, co znajduje odzwierciedlenie w decyzji sądu, który nie zgodził się na łagodny wymiar kary dla oskarżonego.
W Polsce próbowano dopuścić się aktu dywersji. Miał on być wedle prokuratury inspirowany i kontrolowany przez struktury obcego państwa.
— Radosław Sikorski 🇵🇱🇪🇺 (@sikorskiradek) October 22, 2024
Jako minister dysponuję również informacjami, że za tymi próbami stoi Federacja Rosyjska.
Władze RP zmuszone są do zdecydowanej reakcji.… pic.twitter.com/1g5rO4ILqH
Na decyzję polskiego rządu natychmiast odpowiedziała Rosja. Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ, oświadczyła, że Polska wykonała „kolejny wrogi krok”, a Rosja zapowiada „bolesną odpowiedź”. Wycofanie zgody na funkcjonowanie rosyjskiego konsulatu w Poznaniu zostało przedstawione jako akt eskalacji w stosunkach dyplomatycznych między oboma krajami, a Moskwa nie zamierza pozostać bierna wobec tej decyzji.
Sprawa Serhija S. i jego współpracy z rosyjskimi służbami wywołała duże zainteresowanie opinii publicznej. Według wrocławskiego sądu, proponowana kara trzech lat więzienia była zbyt łagodna, biorąc pod uwagę powagę zarzutów. Proces mężczyzny będzie kontynuowany, a prokuratura przygotuje nowy akt oskarżenia.
Komentarze (0)