11.04.2025

Smartfony w szkołach – czy zakaz to rozwiązanie? Hołownia wpisuje się w światowy trend

Michał Osial
Michał Osial
PolitykaZdrowie
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Szymon Hołownia, próbując odbić się od sondażowego dna, ogłosił ośmiopunktowy plan swojej prezydentury. Wśród mało rewolucyjnych postulatów znalazł się jeden, który wywołał żywą dyskusję: całkowity zakaz używania smartfonów przez uczniów w szkołach. Choć w Polsce temat ten dotychczas pozostawiano dyrektorom placówek, Hołownia chce go upolitycznić – i wpisuje się w globalny trend.

Europa mówi „nie” smartfonom w szkołach

Od kilku lat kolejne kraje wprowadzają restrykcje dotyczące używania telefonów w placówkach edukacyjnych. Powód? Coraz gorsze wyniki w nauce, problemy z koncentracją i pogłębiający się kryzys zdrowia psychicznego młodzieży.

  • Francja – pionier walki z „smartfonowymi zombie” – zakazała używania telefonów w szkołach już w 2018 r. Prezydent Emmanuel Macron ostrzegał, że od tego, jak młode pokolenie korzysta z technologii, zależy przyszłość demokracji.
  • Norwegia – tamtejsze Ministerstwo Edukacji zaleciło samorządom usunięcie smartfonów ze szkół. 96% gmin zastosowało się do tych zaleceń.
  • Szwecja – po latach entuzjazmu dla cyfryzacji edukacji nastąpił zwrot ku tradycji: powrót do zeszytów, pisania odręcznego i ograniczenia ekranów. Badania wykazały, że nadmiar technologii prowadzi do wtórnego analfabetyzmu – uczniowie mają problem ze zrozumieniem dłuższych tekstów.
  • Dania – rządowa komisja rekomenduje, by dzieci do 13. roku życia w ogóle nie miały dostępu do smartfonów, ze względu na ich niszczący wpływ na rozwój mózgu.

Nawet Chiny, które stawiają na technologiczny postęp, od 2021 r. zakazują uczniom przynoszenia telefonów do szkół bez specjalnego zezwolenia.

Pokolenie smartfonów: nieszczęśliwe i rozproszone

Problem nie ogranicza się tylko do gorszych wyników w nauce. Jonathan Haidt, amerykański psycholog społeczny, w głośnej książce „Niespokojne pokolenie” dowodzi, że smartfony zrewolucjonizowały dzieciństwo, zastępując zabawę na podwórku godzinami spędzonymi w social mediach. Skutki?

  • Epidemia depresji i lęków – w porównaniu z poprzednimi pokoleniami, wskaźniki samookaleczeń, prób samobójczych i hospitalizacji psychiatrycznych wśród nastolatków wzrosły nawet o 100%.
  • Uzależnienie od dopaminy – ciągłe scrollowanie, porównywanie się z influencerami i hejt prowadzą do chronicznego poczucia niedopasowania.
  • Nadopiekuńczość rodziców – zdaniem Haidta, współcześni rodzice chronią dzieci przed wyzwaniami realnego świata, ale nie kontrolują ich obecności w sieci, gdzie młodych ludzi czeka często większa trauma niż na podwórku.

Hołownia: polityk czy populista?

Postulat Hołowni wpisuje się w te obawy, ale budzi też wątpliwości:

  • Czy państwo powinno ingerować w decyzje szkół? Dotąd to dyrektorzy decydowali o zasadach używania telefonów.
  • Czy zakaz rozwiąże problem? Smartfony to nie tylko rozrywka – to też narzędzie do nauki i komunikacji.

Hołownia jednak trafia w czuły punkt: rodzice i nauczyciele widzą, że coś jest nie tak. Może więc zamiast całkowitego zakazu – warto postawić na edukację cyfrową i zdrowy balans?

Jedno jest pewne: Smartfony zmieniły nie tylko szkoły, ale całe pokolenie. I choć ich wykluczenie ze szkół to tylko plasterek na głębszą ranę, dyskusja jest potrzebna. Bo jak mówi Haidt: „Dzieciństwo oparte na zabawie zamieniło się w dzieciństwo oparte na ekranie. I wszyscy płacimy za to cenę”.

Komentarze (0)