Robert Lewandowski, kapitan reprezentacji Polski, padł ofiarą nietypowego żartu. Po meczu eliminacyjnym do Mistrzostw Świata FIFA 2026 z Litwą, w którym zdobył decydującego gola, piłkarz spełnił prośbę jednego z kibiców o autograf. Jak się jednak później okazało, nie podpisał zwykłego plakatu czy koszulki, lecz dokument, który według autora rzekomo zobowiązywał go do obecności na ślubie.
Autorem tego pomysłu był znany tiktoker Łatwogang. Influencer opublikował w sieci nagranie, w którym wyjaśnia swój podstęp. Stwierdził, że Lewandowski, składając swój podpis, jednocześnie zobowiązał się do przybycia na jego ślub i pełnienia roli świadka. Cała sytuacja natychmiast stała się viralem i wywołała lawinę komentarzy w mediach społecznościowych.
Eksperci prawni szybko rozwiali wątpliwości co do ważności tego dokumentu. Prawnik Marcin Kruszewski, znany w sieci jako Prawo Marcina, wyjaśnił, że taka „umowa” nie ma żadnej mocy prawnej. Lewandowski został wprowadzony w błąd, a jego podpis nie może zostać uznany za wiążące zobowiązanie.
Nie można traktować tego poważnie, bo podpisanie czegokolwiek bez świadomości jego treści nie skutkuje żadnymi zobowiązaniami
– podkreślił Kruszewski.
Cała historia szybko stała się internetowym hitem, ale jej finał jest oczywisty: Robert Lewandowski nie musi obawiać się, że będzie zmuszony do uczestnictwa w uroczystości. Choć cała sytuacja może bawić, to jednocześnie jest przestrogą przed nieuczciwymi praktykami, które mogą wprowadzać ludzi w błąd pod pozorem żartu.
Komentarze (0)