Armatohaubice K9, zakupione przez Polskę od Korei Południowej, zaczynają odgrywać coraz większą rolę w polskich siłach zbrojnych. Jednak doświadczenia Norwegii, która używa tych samych haubic od kilku lat, budzą pewne obawy. Norweska armia, która zamówiła K9 w 2019 roku, zmaga się z problemami związanymi z szybkim zużyciem części zamiennych. By uniknąć przestoju, Norwegowie zmuszeni byli wycofać z użytku pojazdy zaopatrzeniowe K10, aby służyły jako źródło zapasowych komponentów dla K9.
Według Norweskiej Agencji Materiałów Obronnych, tempo zużycia części znacząco przekroczyło pierwotne założenia producenta. Opóźnienia w dostawach części zamiennych z Korei zmusiły Norwegię do improwizacji, by zapewnić ciągłość użytkowania K9 w codziennych operacjach. Problemy te wskazują na potencjalne wyzwania, jakie mogą pojawić się również w Polsce, gdzie K9 zaczęły być wprowadzane do służby w 2022 roku.
Polonizacja produkcji
Polska planuje zakupić łącznie 672 armatohaubice K9, z których część będzie podlegać procesowi polonizacji. Transfer technologii oraz lokalna produkcja mają być kluczowymi elementami tego przedsięwzięcia. Według zapowiedzi Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ), Polska ma stać się centrum serwisowym dla K9 w Europie. Serwisowanie i remonty będą realizowane lokalnie, co powinno zminimalizować ryzyko problemów logistycznych związanych z dostawą części zamiennych z Korei.
Wprowadzenie polonizowanych wersji K9 to również krok w kierunku zwiększenia niezależności technologicznej. Plany obejmują produkcję kolejnych egzemplarzy w Polsce, co może uczynić nasz kraj liderem w zakresie serwisowania i dostarczania K9 na rynku europejskim. Jeśli te założenia zostaną zrealizowane, Polska może uniknąć trudności, z jakimi boryka się Norwegia.
Komentarze (0)