W Niemczech wybuchł skandal po tym, jak prestiżową Nagrodę Federalną dla Studentów Sztuki otrzymała Hanna Schiller – kobieta, która według wielu źródeł jest tą samą „Hanną S.” oskarżoną o brutalne ataki na tle politycznym. W 2023 roku została aresztowana za udział w napaściach w Budapeszcie jako członkini skrajnie lewicowej grupy „Hammerbande” (z ang. „Hammer Gang”).
Śledczy twierdzą, że atakowała ludzi pałkami i gazem pieprzowym. Przebywa obecnie w areszcie, podejrzana o usiłowanie zabójstwa.
Mimo poważnych zarzutów, Hanna Schiller została nagrodzona przez jury konkursu artystycznego. Otrzyma 30 tysięcy euro nagrody oraz dodatkowe 18 tysięcy euro grantu. Łącznie to 48 tysięcy euro, które pochodzą z pieniędzy niemieckich podatników. Jej sztuka – m.in. wycieraczka wykonana z kobiecych włosów – ma rzekomo poruszać tematy takie jak przemoc, rasizm, seksizm czy kryzys migracyjny.
Jury chwaliło jej prace jako „odważne” i „zaangażowane społecznie”, choć wielu Niemców uważa, że nagradzanie kogoś oskarżonego o brutalne pobicia to absurd i skandal. Pojawiają się pytania, jak to możliwe, że osoba przebywająca w areszcie i podejrzana o przestępstwa może być nagradzana przez państwową instytucję.
Podobna kontrowersja dotyczy Ilaria Salis – włoskiej europosłanki Zielonych, także powiązanej z „Hammer Gang”. Ona również ma postawione zarzuty za przemoc, ale korzysta z immunitetu poselskiego. Obie sprawy pokazują, że niektóre środowiska polityczne i artystyczne mogą przymykać oko na brutalność, jeśli sprawcy działają „w słusznej sprawie”.
Komentarze (0)