20.02.2025

Niemcy omijają własne sankcje? Rosyjski gaz płynie do Berlina przez Francję i Belgię

Dorian Skrzypnik
Dorian Skrzypnik
Newsy
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

W Niemczech funkcjonuje przekonanie o konieczności uniezależnienia się od rosyjskiego gazu. Oficjalnie Berlin podjął kroki, by ograniczyć import tego surowca, szczególnie po inwazji Rosji na Ukrainę. Jednak najnowsze doniesienia wskazują, że niemieckie spółki państwowe wciąż pozyskują LNG z Rosji – tyle że nie bezpośrednio, a poprzez inne kraje Unii Europejskiej.

Taki zabieg pozwala Niemcom omijać niewygodne statystyki i przedstawiać się jako lider transformacji energetycznej, podczas gdy realna sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Kilka godzin po zakończeniu szczytu unijnych przywódców w Paryżu media obiegła informacja, że to Francja jest największym importerem rosyjskiego LNG w Unii Europejskiej. Statystyki rzeczywiście wskazują, że w 2024 roku do francuskich portów trafiło 6,3 mln ton tego surowca, co stanowiło około 30% całego importu LNG do tego kraju. W rzeczywistości jednak duża część tego gazu trafia nie do francuskich odbiorców, lecz do Niemiec. Niemcy, które oficjalnie zakazały zawijania rosyjskich metanowców do swoich portów, znalazły bowiem sposób na kontynuowanie zakupów surowca od Kremla.

Niemiecka spółka SEFE i jej rola w imporcie LNG

Głównym narzędziem umożliwiającym Niemcom pozyskiwanie rosyjskiego gazu jest państwowa spółka SEFE. Powstała ona po wstrzymaniu dostaw przez gazociągi Nord Stream i Jamał, aby zapełnić lukę w niemieckim systemie energetycznym. SEFE nie importuje LNG bezpośrednio, lecz korzysta z pośredników – głównie Francji i Belgii. Dzięki temu Berlin oficjalnie nie łamie swoich deklaracji politycznych, a jednocześnie zapewnia sobie stałe dostawy surowca.

Według portalu High North News w 2024 roku SEFE zakupiło 4,2 mln ton rosyjskiego LNG, co stanowiło aż 2/3 całości importowanego do Francji surowca. Z kolei portal OilPrice.com twierdzi, że niemal wszystkie te dostawy trafiły do Niemiec przez terminal LNG w Dunkierce. Oznaczałoby to, że niemiecki popyt jest główną przyczyną rosnącego importu rosyjskiego gazu do Francji. Co więcej, część dostaw do Niemiec miała pochodzić również z Belgii, drugiego największego unijnego importera LNG z Rosji.

Tak skonstruowany łańcuch dostaw pozwala Niemcom unikać bezpośrednich oskarżeń o finansowanie rosyjskiego sektora energetycznego. Oficjalnie to Francja i Belgia widnieją w statystykach jako importerzy rosyjskiego gazu, podczas gdy realnym beneficjentem pozostaje Berlin. Niemcy zrzucają tym samym polityczny ciężar na inne kraje, a sami mogą przedstawiać się jako państwo odchodzące od surowców z Rosji.

Komentarze (0)