13.10.2023

Inowrocław: jak kandydat Stachowiak z PiS zalał banerami cały region

Dorian Skrzypnik
Dorian Skrzypnik
Polityka
Udostępnij:
facebook twitter
Skomentuj

Mam wrażenie, że jak otworzę lodówkę, to ze środka będzie patrzył na mnie pan Stachowiak! Śmieje się pani Halina, którą pytamy o banery kandydata do Sejmu na ulicach Inowrocławia. Ale nie wszyscy się wyłącznie śmieją ze skali kampanii dyrektora NFOŚiGW w Bydgoszczy. Niektórzy też zadają pytanie: Jak to możliwe, że kandydat z ostatniego miejsca listy PiS był wstanie zalać cały okręg wyborczy taką ilością banerów i billboardów?

– To co najmniej 1300 banerów, naczepy od tirów, przyczepy, lawety, plandeki wydrukowane na wymiar. Im bardziej zacząłem zwracać uwagę na ilość materiałów, tym bardziej byłem w szoku, ile to musiało kosztować – mówi w rozmowie z Espresso pan Kamil, mieszkaniec Żnina, który z racji wykonywanej pracy sporo jeździ po regionie. Najpierw sam, a później z kolegami zaczął dokumentować skalę kampanii prowadzonej przez Ireneusza Stachowiaka.

Baner umieszczony na kontenerze na gruz to jedna z dziwniejszych lokalizacji tej kampanii.

Faktycznie banery Stachowiaka można znaleźć wszędzie. W niektórych miejscowościach można mieć wrażenie, że do Sejmu kandyduje tylko on. Nawet twarze jego kolegów z listy PiSu pojawiają się tu znacznie rzadziej. Zdjęcia, które trafiły do naszej redakcji pochodzą z absolutnie wszystkich powiatów wchodzących w skład okręgu wyborczego numer 4.

Nie ważne czy jesteś w Żninie, Inowrocławiu czy Broniewicach. Wszędzie tam będzie spoglądał na ciebie kandydat Stachowiak. Jak liczyłem to sam druk takiej liczby banerów to koszt minimum kilkudziesięciu tysięcy złotych. A rozwieszenie tego? Do tego dochodzą plakaty, gazetki, które rozdaje sztab kandydata, materiały video – wylicza pan Kamil. Czy to jest w ogóle zgodne z prawem? – zastanawia się.

Baneroza to polska specyfika kampanii wyborczej.

Kłopotliwe limity

Wszystkie komitety wyborcze obowiązują limity narzucone przez Państwową Komisję Wyborczą. Zależne są one od liczby zarejestrowanych kandydatów. Komitet wyborczy Prawo i Sprawiedliwość uzyskał największy limit – 39,7 mln zł. Jak wyjaśnił Krzysztof Lorentz, dyrektor Zespołu Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych Krajowego Biura Wyborczego w rozmowie z DGP, o podziale wydatków między centralą a okręgami decydują poszczególne komitety. – Limit dotyczy całości wydatków na obszarze całego kraju, nie obejmuje konkretnych okręgów czy konkretnych kandydatów. O tym, kto i ile może wydać, decyduje komitet. Limity zostały wprowadzone po to, żeby kandydaci nie licytowali się kto może wydać więcej na kampanię. Patrząc po regionie chyba jest to martwy przepis.

Z nieoficjalnych informacji ze sztabów wyborczych słyszymy, że limity na kampanię w terenie kandydatów Prawa i Sprawiedliwości to około 80 tys. zł dla lidera listy i między kilka a kilkanaście tysięcy dla kolejnych kandydatów. Przyjmując optymistyczne założenie, że kandydat z ostatniego miejsca miał do wydania 20 tys. zł jest to praktycznie niemożliwe, żeby w koszcie tym zmieścił się druk i dystrybucja wszystkich materiałów.

Co na to Ireneusz Stachowiak? Chcieliśmy telefonicznie zadać pytania o to:

  • Ile kosztowała dotychczasowa kampania wyborcza?
  • Czy wszystkie płoty, lawety i przyczepy zostały wyszczególnione w wydatkach na kampanię?
  • Czy materiały wyborcze były opłacane, jak tego wymaga prawo, fakturami wyłącznie przez komitet wyborczy?
  • Czy kandydat wpłacał darowiznę na komitet, ponieważ nie widnieje na liście wpłat, a jeżeli nie to kto jest sponsorem kampanii?

Niestety Stachowiak nie odebrał od nas telefonu i nie odpowiedział na wiadomość sms z prośbą o kontakt. Jak tylko dostaniemy odpowiedzi, to dodamy aktualizację tekstu.

Naczepa od TIRa góruje nad politycznymi konkurentami.

Niekwestionowany król bydgoskiej kampanii

Kim jest Ireneusz Stachowiak? Ma 45 lat i pochodzi z Inowrocławia. Jest szefem regionalnych struktur partii Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry. Zawodowo związany jest z Wojewódzkim Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, którego jest prezesem. Wcześniej był wiceprezydentem Inowrocławia. Z tego okresu dał się poznać osobom spoza regionu jako główny przeciwnik Krzysztofa Brejzy. Panowie później spotykali się na sali sądowej w trakcie procesów przekroczenie uprawnień z jednej strony, a z drugiej – zniesławienie.

Do naszej redakcji trafiła dokumentacja ponad 1300 lokalizacji materiałów wyborczych kandydata z Inowrocławia.

Komentarze (0)